Nadbużańskie koty - do zamknięcia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 07, 2015 19:33 Re: Nadbużańskie koty

Ja straciłam dobrą koleżankę, za jej stosunek do zwierząt. Napisze o tym za kilka dni, bo muszę już lecieć, mam wyjazd służbowy.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Nie cze 07, 2015 19:51 Re: Nadbużańskie koty

O, ja też, więc jest nas więcej.

Trzymaj się i do usłyszenia.
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Nie cze 14, 2015 23:07 Re: Nadbużańskie koty

Czając się dziś na czarnego kocurka usłyszałam nieprawdopodobna historię. Ale może najpierw o kocurku. Nie daje się złapać. Dziś próbowałyśmy do 22.30, ale nie udało się. Trudno będzie go złapać, do klatki nie chce wejść. Zastanawiam się czy nie wszedłby do dużej łapki zamaskowanej krzakami i wysypanej parkową trawa i liśćmi. Taką łapkę chciałabym sobie zamówić w lipcu. Inna opcja to te tabletki. Kiedyś tak złapałam opornego kota. Po pół godziny po prostu łapy mu się rozjechały i był do brania. Trzeba było tylko go śledzić, ale to był taki ogródkowy dzikus, więc nigdzie nie próbował się oddalić, aż go przymroczyło. Ale nie wiem czy te tabletki jeszcze są na rynku, bo mieli je wycofać. W tym przypadku byłyby idealne, bo on nie chowa się w żadne nie dostępne miejsca, więc nie byłoby ryzyka. Przecież nie mogę wciąż latać po parku, po nocy. A spotykamy się tam ostatni codziennie po 21 wszej.

Koleżanka, którą poznałam dzięki temu kocurkowi opowiedziała mi dziś jak siedziałyśmy na czatach historię swojej kotki. Kotka jest kotem wychodzącym i któregoś dnia zaginęła. Koleżanka oprócz zapłakiwania się, rozpoczęła akcję poszukiwawczą. Chodziła po osiedlu i okolicznych bezdrożach. Nawoływała bądź rozglądała się za zwłokami kota. Rozpytywała ludzi. Wtedy spotkała panią, która powiedziała, że widziała kota jadącego na dachu samochodu. Koleżanka nie popukała się w czoło, ale w duchu pomyślała, że starsza pani ma odchyły. Pani jakby wyczuwając jej sceptycyzm powiedziała, że jej sąsiad też to widział. Wciąż niedowierzającą koleżankę zaprowadziła do wyżej wymienionego. Pan potwierdził. Dodał nawet, że z zainteresowaniem obserwował co się stanie jak samochód wejdzie w zakręt. Okazało się, że kot to niezły rajdowiec. Utrzymał się na dachu. Koleżanka zorientowała się do kogo auto należy. Okazało się, że do starszego człowieka mieszkającego ok 10 km dalej. Niezwłocznie pojechała do niego. Pan był u siebie. Ze skruchą przyznał, że faktycznie jakiś kot był na jego dachu, bo nawet jak zahamował u siebie to kot ześlizgnął się przez przednią szybę. Dodał, że nawet pogłaskał kicię, ale jak poszedł otworzyć garaż to kot znikł z jego pola widzenia. Od zaginięcia upłynęły trzy dni. Koleżanka z wizją przeczesywanie okolicznych nadrzecznych terenów doznała olśnienia i zarządała otwarcia garażu. Pan wstępnie zaprotestował twierdzą, że tam na pewno kot nie siedzi, ale finalnie poddał się i z rezygnacja garaż otworzył. I co się okazało? Kicia była w środku. Koleżanka płacząc, tym razem z radości chwyciła kicię w objęcia.
Okazało się, że jazdę kici na dachu auta widziało więcej osób, tylko nikt nie skojarzył czyj to kot. Całe szczęście, że starszy pan miał starego tico i nie jechał szybko.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Pon cze 15, 2015 5:47 Re: Nadbużańskie koty

Ja kiedyś jechałam samochodem w Warszawie ulicą Puławską i zatrzymałam się, bo chciałam skręcić w prawo w ul. Goworka. Nagle zobaczyłam, że ludzie coś do mnie machają. Zapytałam o co chodzi. Oni na to, żebym nie ruszała, bo pod samochód wszedł mały kotek. Wysiadłam, ale nie było go widać. Tymczasem podjechał za mną autobus i zaczął strasznie trąbić, bo skręcał też w prawo, na przystanek. Musiałam ruszyć, jechałam bardzo powoli z duszą na ramieniu. Zatrzymałam się kilkadziesiąt metrów za przystankiem. Zaraz dobiegł do mnie jakis mężczyzna. Otworzyłam maskę, wyobrażając sobie, że są tam gdzieś zwłoki kotka. I zobaczyłam. Głęboko, tuż koło alternatora zobaczyłam potwornie wytrzeszczone oczy. Pomyślałam, że to oczy zastygłe w bólu i że kicia nie żyje....
Tymczasem pan szybko zdjąl z siebie odzież do koszuli (była zima) i zanurkował w tamo miejsce. I wyciągnął przerażoną kocinkę, żywą. Zabrałam go szybko do samochodu, akurat miałam w bagażniku karton, tam go schowałam i wróciłam do domu. Nic się kici nie stało. Następnego dnia znalazłam mu dom. Niestety dziewczyna, która go przygarnęła, niedługo potem wywiozła go do swoich rodziców w okolice Wyszkowa i tam żył. Podobno wypuszczał się gdzieś w okolice i po parę dni nie wracał. Potem zdaje się, że zaginął, jak większość kotów wychodzących. Po prostu zniknął :(
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon cze 15, 2015 12:49 Re: Nadbużańskie koty

Zimą lubią się chować pod maską, bo tam ciepło im. Może Iwonka nic mu się nie stało, może po prostu zmienił miejsce zamieszkania. Tak czasem koty robią.

U mnie od piątku kocur na leczeniu z okolicznych działek. Codziennie robię mu zastrzyki, a dziś była kastracja. Weci stwierdzili, że już można, a i tak będzie do czwartku jeszcze zastrzyki brać. Ma katar. Mam z nim jazdy, bo to bardzo bystry kot i zastrzyki w jego przypadku to nie prosta sztuka. Jest pierwszym kotem, którego nie trzymam w domu bo nie mam dla wszystkich domowników masek przeciwgazowych. Weci też po piątkowej wizycie powiedzieli, że przez dwa dni gabinet wietrzyli. Siedzi w klatce bytowej w wolierze, na noc okrywam kocami, ale pogoda sprzyjająca jest. Teraz siedzi w łapce po zabiegu w domu, okna pootwierane, ale jak będzie chłodna noc to zostawię go w domu, bo po zabiegu nie chcę żeby na dworze siedział

Oto on:
Obrazek

Obrazek
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Pon cze 15, 2015 16:57 Re: Nadbużańskie koty

Niesamowita historia Marto o kocie na dachu samochodu 8O
One są jednak nieodgadnione i nieprzewidywalne w swoich zachowaniach :D

Mam nadzieję, że czarnuszek z parku jednak da się złapać i podleczyć :ok:

No a ten kocur, którego teraz masz na pokastracji, wygląda na typa alfa, który zapładniał wszystkie kotki na swoim terenie, no ale dzięki Tobie już więcej tej przyjemności mieć nie będzie :piwa: :D

A o Heniu coś wiesz ? :)
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7331
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pon cze 15, 2015 18:14 Re: Nadbużańskie koty

Fajnym pozytywem jest, że nowo poznana koleżanka, którą poznałam dopiero przed dwoma tygodniami, gdy zadzwoniła do mnie w sprawie tego czarnuszka, dysponuje czasem i ma ogromną chęć jeżdzić ze mną na kocie łapanki. Sama przechowywać nie może, bo ma niesprzyjającą teściową pod jednym dachem. Ale zawsze to raźniej jeżdzić na łapanki razem. A dziewczyna potrafi i o północy chodzić po osiedlu i czarnuszka karmić, jest więc z tych kocio zakręconych.

Kocurek jednak siedzi w domu. Jakoś wilgotno na dworze i deszczowo może być. Opił się mleka i drzemie sobie. Musiałam odbyć całą procedurę wnoszenia klatki i rozkładania. Zawsze to jednak w domu będzie miał w nocy cieplej.

Chyba wczoraj widziałam Henia, przemknął mi. Ale na 100 procent to nie jestem pewna.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Pon cze 15, 2015 19:57 Re: Nadbużańskie koty

marta-po pisze: Jest pierwszym kotem, którego nie trzymam w domu bo nie mam dla wszystkich domowników masek przeciwgazowych. Weci też po piątkowej wizycie powiedzieli, że przez dwa dni gabinet wietrzyli.

:ryk:

Cudny jest :1luvu: :201461
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Śro cze 17, 2015 20:54 Re: Nadbużańskie koty

Dał mi popalić przez pierwsze dni, ale już chyba załapał że krzywda mu się nie dzieje, a po każdym zastrzyku dostaje pełną michę. A zjeść to potrafi. Jak mały prosiaczek. Nie demoluje też już wnętrza klatki. Śpi na polarku.
Dostał odroczenie. Jutro dostaje ostatni antybiotyk i planowany był do wypuszczenia, bo w piątek jadę na urlop. Jednak wciąż głośno oddycha, ma nie zaleczony katar, więc moja mama zaproponowała, żeby jeszcze u nas posiedział w klatce. Jutro wezmę mu u wetów pastylki, żeby katar doleczyć. Z pastylkami sobie moja mama poradzi, bo on jedzenie wręcz połyka. A niech posiedzi i się doleczy. I odżywi.

Jest inny problem. U tej baby co planowała maluszki do lasu wywieść okociła się druga kotka. Też ma cztery małe. Muszę babie maluszki poogłaszać, a dorosłe kotki latem wysterylizować. Byłam z koleżanką u tej baby. Zrobiłam maluszkom zdjęcia. Jeden jest chyba chory, jest o połowę mniejszy od pozostałych, ma troszkę zaropiałe oczy i łapki jakby wykrzywione. Na zdjęciach to ten jedyny biały kotek. Mają już prawie trzy tygodnie, to może skoro tyle przeżył to da sobie radę? Podobno od urodzenia był najmniejszy i najsłabszy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Druga kotka okociła się cztery dni temu. Ręce opadają

Byłam też u grupki kotów, gdzie był taki długowłosy kocurek. Już go nie ma. Nie zdążyłam go złapać. Synek tricolorki, którą wyadoptowałam do mojego kolegi. Zginął też pod samochodem jeden z młodszych kotków. Te zostały:

Obrazek

A jutro rano mamy zaplanowaną sterylizacje kotki, która bytuje na dworcu kolejowym w sąsiedniej miejscowości. Jest w ciąży. Ktoś miał ją przygarnąć, ale się rozmyślił.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro cze 17, 2015 21:05 Re: Nadbużańskie koty

Oj Martus. tego nieszczęscia są chyba nieprzebrane ilosci. Żal kotków, które zginęły pod kołami [*].
Maluszek jest tri? Ten słabiutki? Trzymam za niego kciuki.
Ja już nawet tymczasować nie mogę. Przykro, że nie mam, jak pomóc.
Mam za to zdjęcia Twojej rudzi, co z Pchełką mieszka. Wyrosły obie pięknie. Na telefonie mam.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro cze 17, 2015 21:31 Re: Nadbużańskie koty

To chyba łaciatek biało szary, ten maluszek.
Dla mnie to też niefartowna kumulacja przypadków, bo wyjeżdzam właśnie na urlop. Czarnuszka będziemy łapały jak wrócę w lipcu. Dziś koleżanka pracuje do późna, więc zawiozłam mu kolację. Siedział przy miskach w tym swoim stanie zawieszenia. Schował się w rowie, gdy podeszłam. Nalałam mu mleko, dałam mokrą karmę, suchej jeszcze trochę miał. Gdy wróciłam do samochodu to widziałam, że wyszedł z rowu i zabrał się za mleko. Dobrze, że już przyzwyczaił się do tego miejsca, skoro codziennie tam przychodzi. A jest to w miarę ustronne miejsce, dobre do łapania go. Koczował w różnych miejscach, ale nakierowałyśmy go, specjalnie zostawiając jedzenie tylko w tym jednym.

A tak, jakiś czas temu miałam zdjęcia podrośniętej Rudzi. Nie wiem tylko jak ich trzeci kolega. Wiem tylko, że był bardzo chory ze złym rokowaniem.
Ilonka, Ty i tak już masz spore stadko. Gdybym miała większe możliwości to zabrałabym koty z szopki do siebie, ale to już byłoby przegięcie. Zaszkodziłabym tylko domownikom. Im więcej kotów, tym częściej choroby. Mnie teraz mocno ratuje koci taras, Większą powierzchnię mają. Nawet gdyby trafiła się jakaś wirusówka, to wydaje mi się, że pozostałe nie będą już tak narażone na zarażenie. Wciąż przebywają na dworze, mają słońce, wiatr i dużo relaksu. Dobierając nadmierną ilość kotów, to oczywiście przybyszowi się pomaga, ale domownikom niekoniecznie.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro cze 17, 2015 21:55 Re: Nadbużańskie koty

Niestety dla kolegi dziewczynek nie ma już nadzieii. Rak z przerzutami. Strasznie to przykre, że takim dobrym ludziom cos tak przykrego się przytrafiło.

No, u mnie ani jednego kota więcej być nie może. I to nie tylko ze względu na zwierzaki. Ale przykro jest zrezygnować z pomocy. Nasza Gajeczka już i tymczasów nie toleruje zbytnio. A one chyba pozostaną na wieki...

Trzymam kciki również i za czarnego, żeby po powrocie dał się ładnie złapać.

Tarasu pozytywnie zazdroszczę.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Czw cze 18, 2015 9:04 Re: Nadbużańskie koty

Biedne kociki :( Straszne, że tyle nieszczęścia jest wśród zwierząt :(
Ale tym bardziej cieszy każdy uratowany kot czy pies. I każdy dwunożny Anioł <3

Marta, udanego urlopu! :ok: :piwa:
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

Post » Czw cze 18, 2015 16:04 Re: Nadbużańskie koty

Jeszcze nie mogę się skoncentrować na urlopie, mimo że jutro wyjeżdzam. Wciąż kocie sprawy na tapecie.Dziś zaliczona kolejna sterylka. Oto dzisiejsza bohaterka:

Obrazek

No, dobra, czas spakować walizę.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Czw cze 18, 2015 16:43 Re: Nadbużańskie koty

Udanego, słonecznego, niekociego urlopu Marto :D :1luvu:

Burasia piękna :ok:

Jesteś tytanem pracy Marta, podziwiam nieustannie :201494 :201461
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7331
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 221 gości