Dokonałam w chałupie rewolucji.
"Koci pokój" został "kociakowym pokojem".

Dzieciaki się ucieszyły - mają drapaki i zabawki, więcej miejsca do szaleństw. Odkryły okno do wyglądania, niech tylko się sasiadom nie pokazują w zbyt duzych ilościach naraz.
Rudy dołączył do sypialni, z Ziutą i Baśka jest spokojniejszy. Mają wybieg na balkon, wczoraj się werandowali do późna. Tfu, tfu, kołdra nie obsikana.
Za to obsralowana.

Dla odmiany Baśka ma biegunkę.
Lilka sama chowa się do klatki kuchenno-salonowej, każde wyjście z klatki oznacza walkę ze stadem. Nie chce wychodzić i nie chce nikogo wpuszczać do swojego azylu.
A reszta stada też jakoś się uspokoiła bez Rudego, potrafią grzecznie poukładać się na kanapie i rozmaitych leżankach. A co najwazniejsze - nikt wczoraj nigdzie nie sikał. No, poza kuwetami, znaczy.
