Wychodzi na to, ze potrzebuję sekretarki, bo nie mam tu kiedy pisać
Adria podjęła negocjacje w sprawie nowej strony www. dla nas. Nie mamy wyjścia, musimy zamówić projekt, bo z kiepską stroną nie damy rady funkcjonować. Nie ma w ogóle telefonów o adopcje, a najwięcej chętnych docierało zawsze przez naszą stronę. Poza tym kuleją nam finanse, bo pewnie nikt nie czyta tego co na tej badziewnej stronie piszemy.
Niestety nie da się za darmo zrobić stronę, ludzie za swoją wiedzę sobie liczą i to wcale nie mało

Nie biorą raczej pod uwagę tego, że my nie robimy strony dla biznesu, tylko dla biednych zwierzaków dla których poświęcamy gratisowo nie tylko swój czas.
Strona nie może być byle jaka, bo musi przyciągać uwagę, żeby były efekty chociażby w postaci adopcji. W tym roku z powodu braku adopcji nie zwolniło się u nas miejsce na nowe zwierzaki. Z wielkim smutkiem patrzę na maluchy Łatki i na ostatniego czarnego kociaka Zołzy. Kotki nie ma od kilku dni, a kociak przeniósł się na podwórko obok. Jest samiutki i nie wiem czy sobie poradzi, czy go nie przegonią koty z tego podwórka. Maluszki Łatki są jeszcze malutkie. Nawet z byt szybko nie uciekają. Na parkingu gdzie są jest masa samochodów. Jak zacznie się zimno pewnie zaczną wchodzić pod maski samochodów i tak zakończą swoje krótkie życie

Łatka z jednym z maluszków.


Kocurek, już wykastrowany, który opiekuje się razem z Łatką maluszkami


Nie mam je gdzie zabrać. Właściwie zostałyśmy z Adrią same jako domy tymczasowe, bo chyba już nikt inny nie bierze pod uwagę ewentualne kolejne tymczasy

Koty Haliny też wylądowały u mnie, bo jej mąż postanowił wynająć mieszkanie, gdzie przebywały podwannowce i Karol. Mam kolejne 5 szt pysiów do wykarmienia

Tygodniowo schodzi mi 25 kg suchej karmy, ok 50 puszek i 30 kg żwirku, u Ady podobna sytuacja, mniej jedynie o podwórkowce, ale za to ma koty na diecie
Nasz nerkowiec Cezar żyje. Nie wiem, co się stało, czy to kroplówki przywróciły go do życia, czy po prostu to nie był jeszcze jego czas. Był moment, że chwiał się na łapach i właściwie było postanowione, że ....... W sytuacji gdy nie chciał nic jeść próbowałyśmy cokolwiek byle tylko załapał. No i skusił się na surowiznę. Potem zaczął jeść również animonde, którą dostał w prezencie. Na razie wygląda, że kryzys minął, ale cały czas patrzymy na niego z obawą.
W ostatnich dniach mojego urlopu miałam też interwencję w sprawie psiaków. Od pewnego czasu w centrum Bytomia stoi facet handlujący jakimiś szpejami i ma ze sobą szczeniaki. O dziwo nie chce je sprzedać. Mówi, że je ma, bo se je kupił na giełdzie samochodowej

Stał z nimi całymi dniami, tzn. najpierw z jednym, a jak pojawił się z drugim nie strzymałam i zadzwoniłam po straż miejską. Miałam nadzieję, że odbiorą mu psy, ale moje nadzieje w Polskie ustawodawstwo znowu okazały sie tylko nadziejami. Straż co prawda stwierdziła, że psy nie są w odpowiednich do ich wieku warunkach i nie są karmione tym czym powinny, ale ich właściciel się nad nimi nie znęca tylko wiedzy nie ma

Psów mu odebrać nie mogą. Mogę za to stawić się osobiście w ich siedzibie na drugim końcu Bytomia i zgłosić ten przypadek, co za skutkuje ewentualnym zgłoszeniem do prokuratury jeżeli udowodnię, że facet się znęcał. Podsłuchałam, gdzie facet mieszka i zaczęłam poszukiwania, ale niestety dowiedziałam się, że psów już nie ma. Jeden mu padł, bo był chory, a drugiego chyba sprzedał
Tak wyglądały bidoki w trakcie bezskutecznej interwencji :



Nie wiem, który nie żyje. Przypuszczam, że ten mniejszy
