Dzisiaj próbowałam dodzwonić się do domku Alusi, ale nikt nie odbierał...

ale wiem że oni mają jeszcze jeden numer (którego, qwa mać, nie zapisałam

) więc może tamten numer był po prostu... nieczynny

no nic, spróbuje go jakoś poszukać...
Ale musz pochwalić Kaya...

wczoraj wieczorem zasnął na drapaku, więc zamknełam drzwi i podeszłam do niego... nawet nie syknął, no i tak go głaskałam i głaskałam. Kiedy wyszłam na chwilę z pokoju, to zszedł z drapaka i próbował wejść do pokoju (ale drzwi były zamknięte

) i co zrobił Kay? wszedł do transportera, pod półkę, do budki...? a skąd. Wlazł pod moje krzesło komputerowe i tak leżał. Więc położyłam się na podłodze - zero syków, i znowu zaczełam go głaskać, swoją drogą, Kay to kot zagadka, na fotelu jest miziak że hoho, ale w innym miejscu jest spięty, zdenerwowany. Kiedy ostatni raz głaskałam go poza fotelem (ale to było baaardzo dawno

) to kulił uszy i syczał. Teraz wogóle nie syczał i nie kulił uszu

ale był lekko przerażony, kiedy go głaskałam, to po chwili przenosił się w inne miejsce, tak jakby nie umiał się wyluzować, chciał mi dać do zrozumienia że mam go zostawić, ale ja tego nie zrobiłam. Wziełam go na kolana i tu

zaczął wystawiać doopkę, ugniatał moje kolana, a nawet próbował zasnąć...

trwało to zaledwie kilka minut ale... na kolanach zrobił się miziasty jak na fotelu!

mało tego, kiedy kręciłam się po pokoju, to leżał sobie na podłodze jak normalny kot! mogłam obok niego przejść a on nic

wpatrywał się tylko w zamknięte drzwi...
A dzisiaj była wielka akcja: "złap, wyczyść uszy i wypuść"

Kay pozwolił sobie dłubać w uszach, czyściłam mu lynem otifree, to jedno uszko wygląda bardzo źle

Kay ciągle je drapie i potrząsa główką. Jeśli czyszczenie nie pomoże... to... będziemy musieli... pojechać... do weta...
