alysia pisze: Proponowalam, by po kazdej wizycie w Orzechowcach robic raport, poparty zdjeciami. Co bylo nie tak jak potrzeba: smrod, nieposprzatane kojce, zarobaczone szczeniaki (wymotujace glistami)!!, zoltaczki u kotow, przesikane koce, brak karmy. TO SA FAKTY. Pisac, z datami. Jesli dziewczyny przyjada i posprzataja (wielka im za to chwala), to p. Alusi w to graj. Zawsze sie ktos zlituje i przyjedzie do tego bajzlu - jeden klopot dla niej mniej. ... Takie petycje poparte zdjeciami i raportami wysylac. REGULARNIE. Zagrozic przyjazdem telewizji. Moze mu sie to znudzi. TOZ-y zaangazowac - to jest dla nich sprawa.
...
Byl przypadek, gdzie ? - we Wroclawiu?, ze upierdliwi obroncy zwierzat dopieli swego. Juz nie wiem dokladnie o co chodzilo, ale tez pisma pisali, pikiety itd. I co? Zatwardzialy prezydent skapitulowal i zaczelo byc lepiej. Znaczy, ze nie ma rzeczy niemozliwych.
Na razie czytam, ze Ewar regularnie pisze, czy ktos jeszcze?....
Można oczywiście rozpocząć w ten sposób otwartą wojnę z kierowniczką schroniska, tylko ile razy kobieta wpuści tam wolontariuszy, jak będzie wiedziała co się święci? Dwa, może trzy i na tym koniec. Wolontariuszek z Dogomanii już nie wpuszcza.
Ja bym była raczej za tym żeby inne osoby zajmowały się ratowaniem zwierząt bezpośrednio w schronie a inne nagłaśniały problem.Wszelkie procedury prawne trwają bardzo długo i ja sama nie łudzę się, że sprawa schroniska znajdzie szczęśliwy finał jeszcze w tym roku. Dlatego potrzebna jest długofalowa strategia działania i wytrwałość. Walka o zamknięcie schroniska w Krzyczkach koło Nasielska trwała dwa lata. Ja starałam się możliwie jak najprędzej wyleczyć, oswoić i wyadoptować orzeszki, które do mnie trafiły. Nie mam czasu na pisanie monitów i skarg i mam cicha nadzieję, że będzie robił to ktoś inny. Z tego co wiem, rzeszowski TOZ robi w sprawie Orzechowców bardzo dużo (i chwała mu za to) choć nie chwali się na forum

Czytałam kiedyś wątek Iwony35 o schronie w Katowicach, czy Sosnowcu. Założenie jakie poczyniły dziewczyny na początku było: pomagać zwierzakom nie wchodząc w konflikt w kierownictwem i pracownikami bo tylko takie działania mogą doprowadzić do nawiązanie jakiejkolwiek współpracy. W sumie udało im się choć z tego co pamiętam nie było łatwo.
Ja, jadąc do Orzechowic, nie wypominam kierowniczce czego nie robi, tylko mówię i potrzebach zwierząt mając cichą nadzieję, że w końcu może i ona to zrozumie. Jesli przyjadę i zostanę odebrana jako wróg, to nie dość, że nic nie załatwię, to jeszcze najbardziej potrzebujące zwierzaki zostaną przede mną po prostu schowane. Tego bym nie chciała, nie po to jadę 400 km w jedną stronę by sie odbić od zamkniętych drzwi.