Witamy wszystkich na wątek nasz zaglądających bardzo serdecznie:D
I wieści dla zainteresowanych przesyłamy
Niania narazie się trzyma. Byliśmy z nią wczoraj na trzeciej dawce Zilexisu. Dostaje też vitapet na ogólne wzmocnienie organizmu. Niania, jak pisałyśmy, zaczęła jeść trochę. Podajemy jej to, co jej smakuje, a smakuje jej niewiele, trzeba wciskać, choć chrupki i surowe/ gotowane mięsko zdarza się, że i sama zje. Nad Nianią trzeba stać i zagadywać jak do małego dziecka: Niania, jedz... Niania jedz... Mamy nadzieję, że wyniki krwi się poprawią (chcemy powtórzyć badania krwi i sprawdzić) i wtedy będziemy myśleć, co dalej. Wydaje nam się, że Niania troszeczkę przytyła, ale troszeczkę (niestety zapomniałyśmy zważyć u weta). Narazie ma chęć do życia. Nawet wetka była zdziwiona wczorajszym jej zachowaniem: w lecznicy była zaciekawiona, pozwiedzała trochę i miała podniesiony ogon

. Generalnie bardzo dużo śpi... Szczerze mówiąc, za każdym razem rano, kiedy wchodzę do pokoju i leży zwinięta w kłębek, sprawdzam, czy żyje...
Było/ jest w sumie nienajgorzej, ale wczoraj poraz pierwszy Niania miała trochę krwi w moczu. No i niestety sika na łóżko lub w różne inne miejsca. Dzwoniłam dzisiaj rano do weterynarza, zapytać, co z tym moczem. Powiedział mi, że po Zileksisie może to być takie ogólne "uderzenie" dla organizmu, ale, że to coś z pęcherzem i trzeba obserwować. Jeśli się będzie powtarzać trzeba zrobić USG jamy brzusznej i chyba jakieś antybiotyki. Tak to jest - jak się już nie jest najmłodszym (nikt nie wie ile Niania ma lat, ale raczej dużo), to wszystko szwankuje...
Ale cieszymy się z Nianią każdym dniem. Ona nagradza nas mruczeniem i przytulaniem. Kiedy nie śpi, chętnie siedzi na kolanach. Możemy powiedzieć, że choć narazie nieoficjalnie, bo umowa jeszcze niepodpisana, ale Niania została naszą rezydentką.
A co do Krzywusia.
Niezły z niego agent rzeczywiście.
Ostatnio stwierdziliśmy, iż pomimo pochodzenia nieznano-podwórkowego, w Krzywusiu płynie jednak szlachetna krew. Na jakiej podstawie tak stwierdziliśmy? A no - kupiłam puszeczkę. Krzywuś, którego podejrzewam o tasiemca (i chyba profilaktycznie go odtasiemczymy), bo pożera wszystko i każde ilości, spojrzał na miseczkę, po czym wychłeptał sam sosik

Nie wiem, nie wiem, skąd u niego takie arystokratyczne maniery (patrz: wybredność). No... ale ... po godzinie się "przeprosił" z pozostałą resztą i pochłąnął wszyściutko

Ale i tak został nazwany Księciem Edwardem
Poza tym Tż coraz częściej zagaduje, żeby Krzywuś już u nas został. Że jest fajny i dogaduje się świętnie z Korą, psem. Może ktoś nie uwierzy, ale dziś Krzywuś podał w pyszczku Korze psią chrupkę (której sam wcześniej musiał skosztować

)
Ale muszę się też poskarżyć na Krzywusia: otóż Krzywuś jest leniem, jesli chodzi o mycie. Nie bardzo lubi się myć. No, ale to może tak nam po Djunie zostało, bo ta to się pucowała non-stop. No, ale to była/jest dama w średnim wieku

I jeszcze jedno: Krzywuś wyczuwa na kilometr leki. To trudna sprawa, zwł. że trzeba mu podawać antybiotyki, bo smarka dalej niż widzi. Próbowałyśmy różnych sztuczek, ale on zawsze wyczuje... Trzeba będzie przestawić się na zastrzyki. Na zdjęciu poniżej widać "krzywą" główkę Księcia Edwarda

Chciałyśmy jeszcze bardzo podziękować Izydorce za pomoc dla Niani. Tak oficjalnie, ale ona już pomogła niejednej biedzie, niejednej uratowała życie, tylko, że nie pisze o tym nigdzie.
Pozdrawiamy
