Ruach, Kristinbb- nasze koty pozdrawiają wasze koty

chociaż w sumie jak mawiają "wszystkie koty nasze są"

No, a miałyście się nie skarżyć publicznie

Co gorsza, z racji na mój stan nieco coraz bardziej odmienny na niepokornych nasyłam myszo-bulle, hodowane do walk, które każdego kota rozkładają na łopatki
monia3a - a propos tej animondy i żwirku. Przyszła paczka od Animondy niedawno. Jest też jeszcze trochę suchego z darów
Magdulki. Żwirku wprawdzie resztki (ostatnio z zapasów u p. Ani zaczerpnęła Basica, Szałwia i ja) ale mogę się podzielić. Pellet czy normalny? Od jutra do niedzieli mnie nie ma, ale może jakoś ktoś będzie potem jechał w Twoją stronę (dzis byłam na Zielonogórskiej, szkoda że nie wyczytałam wcześniej...)
Będzie potrzebny żwirek taxi najlepiej w następnym tygodniu - kończą się zapasy Pelletu. Misja polega na wybraniu się do hurtowni na Elewatorską i skorzystanie z darmowej siłowni w postaci przerzucenia kilku woreczków (ok 15 kg każdy

) Ma się potem mięśnie jak strongman
Bakteria, ech, szkoda mi twoich uszków. Naprawdę aż ZA DOBRZE wiem, jak to jest z tą panią

Ale narazie mocno ciężko z miejscem. Zwłaszcza, że ten kić to pewnie trochę posiedzi.
Cyknij może foto? o ile pamiętam to fotografujesz całkiem nieźle

Napiszę jakiś ładny tekst i może...
a jest tak
(czy ja mówiłam kiedyś, że jesienią jest mniej kotków ???? )
Bo tak-
godzina 20 - pani znalazła kotka

kotka hoduje od tygodnia, wykastrowany, już czysty. Pani bardzo fajna, nie roszczeniowa. Raczej zmartwiona. Miała na niego chętnego ale się rozmyślił. a ona wyjeżdża w sobotę na miesiąc.
godzina 20.44- koleżanka
dorotak spotkała pod SWOIMI DRZWIAMI kota, który bardzo chciałby z nią zamieszkać. Zaflukane toto.
Na szczęście kochana Tove zgodziła się pohodować (nawet się chyba ucieszyła???

)
godzina 20.58 - pani
Bogusia z Kassją - raporcik z łowów. W ramach rozrywek na długie jesienne wieczory wybrały się na polowanie. W Fastach złapały 2 maluchy. Pojechały do Czarnulki (ona tez nie protestowała

)
godzina 21.12
Marzena 68 - córcia przyciągnęła do domu kotka. Narazie zalogowała go w łazience, myślę intensywnie...
Pani Bogusia też nieśmiało wyznała, że w Niewodnicy wysterylizowana już na szczęście szylkretka wyprowadziła 3 maluchy

Ponoć mniejsze niż te potfffory, które gościliśmy ostatnio. Pan ma pożyczyć klatkę i sam złapać. Mam pewien plan co do nich, więc całkowicie usprawiedliwione będzie nie odbieranie tel ode mnie jutro

(nigdy nie wiadomo, na kogo wypadnie

)
Poza tym jest chyba miejsce dla Seniorka

Miejsce na cywilizowanej wsi, gdzie mieszka kotek zabrany wiosną bo sikał w domu i pan chciał go uśpić. Tylko hm... transakcja wiązana. Seniorek może jechać, ale powinniśmy zabrać stamtąd dwa kociaki. ALe i tak się cieszę

Już miałam nieśmiało negocjować z
Janią....Ale jakoś tak.. wiecie, nie można tam przecież sprowadzić kotów z całego miasta...
Oby wyszło. Kochana
Czarnulka obiecała porobić za kocie taxi, czyli zawieźć gościa na ciach w sobotę i potem na agroturystykę.
Z wieści pierożkowych i innych.
Pierożek jest słodziutki. Wczoraj czuł się dużo lepiej. Odtajał, zaczął sobie tuptać i JEEEEEŚĆ. To takie dziecko wojny, trzeba mu racjonować jedzonko bo aż się dławi. Wczoraj w dzień mój miły mąż nie wytrzymał i go wyprał. W smsie napisał, że od samego patrzenia na malucha wszystko go swędziało

Bąbel lubi się kąpać. Suszarka natomiast mogła doprowadzić do małego zawałku.
Pierożek zajmował się głównie spaniem na mamie-butli, jedzeniem i patrzeniem tymi swoimi oczyskami czy przypadkiem nie przynieśli jedzenia

Rano okazało, że potrafi przenikać przez klatkę

Nie miałam czasu niestety na obserwowanie tego fascynującego zjawiska,ale fakt jest faktem.
Martwi mnie tylko, że chodząc ciągnie za soba tylnią lewą łapkę
W związku z tym dziś wybraliśmy się na przegląd. Zdjęcie RTG nie wykazało zmian w obrębie stawu biodrowego. narazie trzeba obserwować, masować i czekać...
(przy okazji biżuteria Czarnulki była hitem w lecznicy

W oczekiwaniu na zdjęcie panie doktor wybrały sobie co nieco a ja czułam się jak klasyczny akwizytor

Zawiozłam Lappika vel Pierożka do
dorotak. (Dorotak dzięki - jeszcze 2- 3 dni i wiadomo... Mam taką słabość do rudzielców

)
Potem była objazdówka po lecznicach - faktury w Canwecie, Wojewódzkim Inspektoracie WEt (wyniki sekcji nieszczęsnej kici łapki), Zielonogórska. Krótka wizyta na Bema u kotków oczkowych - zawiozłam pani transporter żeby miała w czym zawieźć ich mamę na sterylkę jutro. Obejrzałam oczki - wyglądają lepiej więc może moga tam narazi siedzieć. (bałąm się, że jakby pani ich nie leczyła to trzeba by zabrać. Ale na szczęście leczy)
Zajechałam do KAKADU - ostatni kić tam był nie nasz, znalazł go jeden z pracowników. Kić był tylko 2 dni. A ja jestem panikarz - pp wylęga się 10 dni, jakby coś (odpukać) miało się dziać i adoptujący by nie zawiadomił to wszystkie kotki z tej klatki byłyby chore

Zabrałam więc do dezynfekcji wszystkie materiałowe gadżety z klatki. Po południu kocie taxi w postaci
Lusesity :) zawiozło tam kicia Kandydata (który okazał się być Kandydatką

)
Jest to bardzo optymistyczne, gdyż pani która go hodowała zwykła dzwonić lub pisać smsy między 6 a 7 rano

Ja o takiej porze nauczyłam się już mieć ściszony telefon

a pani ma potem pretensje, że nie chcę z nią gadać. Ech...w sumie to PRAWIE środek dnia. Prawie robi jednak wielką różnicę.
Jak już zaczęłam sobie grzecznie pracować to zajechał
Tomasz po antyrobaka dla kiciaka Jani (Penelopa zdaje się jest Rumcajsem???) i po pieniążki na faktury w Arce. Dzięki wielkie, bo już za Chiny ludowe bym się nie wyrobiła...