wszystkie miseczki i pojemniczki wyrzucone, co za ludzie...

stała tylko jedna miseczka z chrupkami, więc na nią położyłam zawartość całej puszki, sąsiedzi z tego bloku wyjątkowo wredne stworzenia, o nienawistnym wrednym spojrzeniu, ale to nic, muszę skombinować takie pojemniki zielone i ciemny granat, takie się nie odróżniają w trawy, liści, ziemi,,, itd.. spotkałam babcię, szukała swoich kotków, jedzonka nie będzie donosić za często, za to ja będę, oprócz tego babci mówiła, że koło Zagumiennej 8 jakiś bardzo zbiedzony kotek spał zmoknięty pod drzewem, byłam tam, ale ciemno i pełno typów spod ciemnej gwiazdy, pójdę na wywiad środowiskowy w dzień z jedzonkiem i obadam sytuację....
myślę że sprzątaczka i wredni sąsiedzi dowiedzieli się, że pani Ania w szpitalu i wyrzucili pojemniki,...ile biednych kotów na moim osiedlu...
babcia dała mi nowe buty, które jutro dla niej wystawię na bazarek...
jutro idę do Rossmana po kolejne zakupy dla bezdomniaków puszki Winstona, jednak to najtaniej wychodzi, dla Mruczeńki oczywiście jakieś lepsze jedzonko, tak, aby bidulka się podkurowała....dziś zaniosłam saszetki Perfect Fit, Whiskas Supreme, tuńczyk w puszkach, kiełbaski kocie, Mruczka zjadła antybiotyk, a potem się wpięła pazurami w kurtkę i nie mogłam jej odczepić, co za przytulak z niej,,,wygląda z dnia na dzień co raz lepiej....i jest niesamowicie grzeczną i delikatną panną...
