Byłam wczoraj u Kuterka, nie wiem czy mnie poznał, bardziej zaferowany był swoją współlokatorką, ktora wróciła z zabiegu pobrania krwi. Kuter fajny jak zawsze, zżarł prawie wszystko co przyniosłam. Ma fajną nową kuwetę z drzwiczkami, biega i pomiaukuje po calym domu. jedna rzecz ktora mnie zmartwiła to to, ze był zraniony w pyszczek, tzn zauważyłam ciemne przebarwienie i po głębszym przyjrzeniu się wygladało, jaby mial rozdarty kawałek do mięcha, ale już zarośnięty. moze rezydentka go podrapała? nie wiem, u mnie też 2 razy był okaleczony, z tym ze przez brata. Domek obiecał zabrać go do lekarza na oględziny. według mnie Kuter jest naprawdę szczęśliwy, aczkolwiek pewnie byłby szczęśliwszy mając więcej niż jedną kolezankę

no ale wszystkiego mieć nie mozna.
Wczoraj i dziś też będę rozmawiała na temat dofinansowania - chodzi mi głównie o pokrycie choć części kosztów ostatniego leczenia kk tymczasów, za ktore ostatnio zapłaciłam. Leczenie z kk i wzmacnianie 3 kotów + oględziny i wzmocnienie Zoe na wszelki wypadek to ok. 540 zł. To moje majowe wydatki na weta i na leki z lecznicy. Moja rezydentka w ciągu paru ostatnich dni to tylko 300 zł, drugie tyle przed nami

Jesli odzyskam choć część z wydatków poniesionych w maju na tymczasy, będzie to dla mnie ratunek, bo przez ostatnie choroby moja rezydentkę leczę obecnie na krechę, niestety. I choć nie jest to dla mnie powód do dumy, zdrowie kotów jest wazniejsze niz moja ambicja. A Bułka czeka przecież diagnostyka i zabieg jeszcze...
Wczoraj Bułek przeszedł sam siebie, bo nie dosyc ze wysmarował piękną trasę od kuwety do mojego legowiska, to jeszcze zostawił całe g. na moim posłaniu.... Po posprzątaniu przyszła kolej na Zoe - zaczęła strasznie wymiotowac, dużo tego było. przez chwilę byłam perzkonana, ze tajemnicza choroba i ją zaatakowała. Na szczęście okazło się, ze w bełciku były kulki kłakowe, czyli wszytko ok. Sniegula nie dostała dziś środka p/wymiotnego, zobaczymy jak będzie. zaraz umawiam dalsze badania.