Dziękujemy serdecznie wszystkim Gościom za miłe przywitanie po przerwie i zaglądanie do nas mimo wszystko
A duża obecnie albo nie ma czasu (tradycyjnie) albo neta (nietradycyjnie

) żeby pisać cokolwiek....
No ale byłyśmy jakiś czas w rodzinnych pieleszach Dużej.
I przestroga dla wszystkich którzy chcieliby mieć kota
bardzobardzobardzoprzywiązanego do jednego swojego człowieka 
:
Pewnego popołudnia wyszłam z domu na może półtorej godziny.
Lizunia akurat zgłodniała, co okazała tradycyjnym myszkowaniem po kuchni w poszukiwaniu folii (chrupki stoją, żeby nie było).
Mama nałożyła jej z saszetki, a kiedy się nie brała tylko siedziała na parapecie, dostała jeszcze na ten parapet z dziesięć chrupek (takich jak zawsze).
Kota zjadła chrupki.
Za krótki czas - zwrot.
A kiedy weszłam do domu kot leeeeeci do mnie stęskniony jakby mnie nie wiadomo ile nie było.
Pojadła raz, drugi, trzeci, problemów żadnych.
Prawdopodobnie wymyśliła sobie że pani opuściła swojego kota skoro jej nie ma o tej porze a inni ludzie dają jeść, no i nastąpił stresssss.
Normalnie kocierzyństwo, nosidełko powinnam obstalować.......

Natomiast Małe Kolorowe dostało na imię Rudka/Rutka i będzie szukało domu. Niestety okazuje się kotem dla konesera, ponieważ gubi czasem kupkowe groszki

i wygląda że boi się młodszych mężczyzn, natomiast jest kotem baaaardzo proludzkim i na pewno nie nadaje się na kota podwórzowego który ma się zająć sam sobą (takim już była; teraz jest to
ja chcę na dwór, ale wy macie tam być, jak was nie ma to ja chcę do domu i z kocicy zmęczonej życiem zrobił się radosny dzieciak)