Od wczoraj wieczorem Beret jest miziasty. Wyłazi do mnie z wersalki, ociera się, barankuje, mruczy, wywala kołami do góry. Przychodzi na mizianki z własnej woli, a dzisiaj dostałam całusa

Tak śmiesznie się ociera, łazi naokoło mnie, robi kilka kółeczek, a potem z impetem "rzuca" się na wersalkę i każe czochrać po brzuchu
Demisia postępy są maleńkie. Wczoraj wieczorem wreszcie nie robił łaski jedząc gerberka z mojej ręki, tylko wtrząchnął z apetytem prawie cały słoiczek. A dziś rano, po wyciągnięciu z wersalki, nie zwiał do niej od razu z powrotem, tylko siedział i patrzył jak się Beret mizia i mruczy. Oczy Demisia były takie wielkie, ze przesłoniły mu pyszczek

Nie ukrywam, ze to była lekcja poglądowa dla niego - że jestem fajna
Teraz Beret łazi po całym mieszkaniu. Nie piszę "na wolności", bo ma taką obstawę, że hej - łazi za nim z pięć kotów

Ale scysji nie zanotowano.
Demiś chyba w wersalce
edit - właśnie widziałam przemykającego Demisia
