To teraz czas na trochę dłuższy post - minął tydzień w nowym miejscu dla
naszych kotów. Równie stresujący dla nich, jak dla nas (poważnie).
Jedzenie:
Gucio faktycznie ogranicza się do podgryzania trochę suchego jedzenia raz podudzia z kurczaka. Mimo wielkich prób nie chwycił Animondy, ani mięsa wołowego. Przysmaki witaminowe pozostają poza jego zakresem zainteresowań. Za to już w drugi dzień po przyjeździe zachował się jak przykładny kot domowy, to znaczy gdy zobaczył Dużego jedzącego kanapkę to przyszedł i wyjadł mu z ręki plasterek krakowskiej. Pumka natomiast nie jada podudzia, za to chętniej zerka na mięso wołowe i suchą karmę. Przysmaki zjada za siebie i za swojego towarzysza niedoli. W pełni przystosowała się do warunków żywieniowych, chociaż jedzenie znika głównie w porach nocnych.
Zabawa:
Kto mówił, że Gucio nie jest zainteresowany zabawą? Ależ oczywiście, że
jest, byle ta zabawa była pooowooolllnnnaaa

Jak myszka zbyt szybko porusza się po jego terytorium, to stanowi wyraźne zagrożenie i lepiej się odsunąć (czytaj wycofać na z góry upatrzone pozycje np. pod fotel). Jak leży bez ruchu to znaczy, że można się bawić. Wówczas Gucio podchodzi (a czasami nawet lekko naskakuje na nią) i długo bawi się samemu. Podrzuca, podgryza, pacnie łapą, ale wszystko delikatnie, żeby przypadkiem jej (a przede wszystkim siebie) nie skrzywdzić.
Za to Pumka to prawdziwa "wariatka"

Poza wieszaniem się na zasłonie
uwielbia mysz na sznurku, tyle że w przeciwieństwie do Gucia zainteresowana jest tylko wtedy, gdy ta porusza się bardzo szybko. Wówczas budzi się instynkt łowcy i rozpoczyna szalone bieganie po całym pokoju. W swojej zapalczywości jest w stanie nawet wskoczyć Dużemu na kolana (żeby zaatakować z góry), czy wykonywać wszelkiego rodzaju akrobacje w powietrzu. Koty oczywiście bardzo lubią bawić się ze sobą. To znaczy Puma lubi (ostatnio odkryła, że super sprawą jest naskoczenie na niczego się nie spodziewającego Gucia prosto z fotela)

Gucio jest przy tym bardzo cierpliwy - dopiero po kilkunastu minutach odpędzania się od Pumy syknie - co zwykle kończy się ucieczką Pumki i końcem zabaw (na jakieś 5 minut). Ale zdarzało się, że i on nieśmiało próbował ją zaczepiać...
Poznawanie terenu (i Dużych):
Gucio jest tu zdecydowanym pionierem. Już w drugi dzień poznał całe
mieszkanie, chodził co prawda na ugiętych nogach, ale zajrzał wszędzie. Na widok Dużych oczywiście się zmniejszał i powoli wycofywał. Odkrył lustro, które do dziś stanowi ulubiony element umeblowania. Po kilku dniach do swojego pokoju wychodzi tylko wtedy, gdy koniecznie trzeba. Generalnie lubi przebywać z Dużymi, kładzie się wtedy pod fotelem, a gdy go zabrać na kolana to można się spodziewać, że zostanie tam godzinę lub dwie... Polubił łóżko, wczoraj wieczorem gdy Duża już spała przywłaszczył sobie nawet poduszkę obok, ale jak już do łóżka przyszedł Duży to posłusznie poszedł na fotel. A dziś, gdy szliśmy do pracy Gucio nas żegnał (Pumka w tym czasie przyglądała się zasłonce) Pumka, gdyby nie Gucio nigdy by z pokoju pewnie nie wyszła - no ale nie lubi zostawać sama. Gdy w pierwszych dniach Gucio penetrował całe mieszkanie Puma stała nerwowo na progu pokoju i zerkała kiedy Gucio do niej wróci. Jak już odważyła się wyjść (wyczołgać?) to cały czas gotowa do odwrotu. Odwrót miał miejsce zawsze, gdy gdzieś na horyzoncie pojawił się Duży lub Duża i zwykle skutkował (w takiej kolejności):
1. Przebieranie nogami w powietrzu celem złapania przyczepności (co ze
względu na kafelki w przedpokoju nie było takie proste)
2. Sprint w kierunku znanego sobie pokoju
3. Próba wyrobienia się na zakręcie (zawsze nieudana)
4. Jazda tyłkiem po kafelkach (hamowanie ręcznym) - prostopadle do kierunku biegu
5. Schowanie się (za fotel, do budki, do kartonowego pudła)
Dziś Pumka chodzi już normalnie, ale czasami brakuje jej śmiałości w pokonaniu przedpokoju. Tzn. chciałaby przyjść, ale tak, żeby jej nikt nie
zauważył. Dlatego każde wejście do pokoju z Dużymi jest najpierw poparte bardzo dokładnym zwiadem (no chyba, że jest do pokoju bezceremonialnie przeniesiona). Do soboty byliśmy przekonani, że Pumka nie lubi siedzieć na kolanach, ale chyba się przekonała, bo spędziła na nich wczoraj ponad 30 minut (po czym... skoczyła na Gucia):) Niemniej koty wszędzie wolą przebywać razem. Jak jedno gdzieś pójdzie to drugie od razu się interesuje i idzie za nim.
Podsumowując:
Jeszcze wiele pracy przed nami, żeby koty zaaklimatyzowały się zupełnie, ale postęp w ciągu tego tygodnia jest aż nadto widoczny. Dwa koty, które kuliły się i bały wszystkiego co się rusza zaczynają dochodzić do siebie. Zaczynają przy tym przyzwyczajać się również do różnych odgłosów domowych i nie pryskać z byle powodu. Jeszcze tydzień, dwa, no może trzy i wydarzenia z przeszłości nie będą już istotne.