Wróciłam do domu. Podróż w obie strony bardzo trudna, z ogromem deszczu, oślepaniem nie tylko od świateł, ale też świateł odbijanych na mokrym asfalcie itd.
W domu Notka znowu z lejącą się biegunką. Dałam lek. Nie mogę ich zostawiac na chrupkach. Muszę zorganizować wizyty dwa razy dziennie tak, aby w ogóle nie jadły chrupek.
Teraz, jak w radio gra jazz, a kwestie olsztyńskie są 230km ode mnie to generlanie ten wyjazd, który ze względu na moje zdrowie i samopoczucie oraz moich kotów w ogóle nie powiniem się odbyć, uważam za udany. Ogarnęłam (nienawidzę tego słowa, ale teraz jest jak znalazł, bo nie musze tłumaczyć

) brata, kociaki na działce. Na koniec dnia znalazłam Bellę z jej czwórką maluchów - wszystkie, łącznie z koteńką, mają cudnie zdrowe oczyska. I to moja zasługa, tydzień antybiotyku dla kotki plus ogrom immunodolu. Dzisiaj dałam im prawie kilo mięcha także z immunodolem. Już mi się konczy, będę musiała zamówić. Są chyba z 10 działek dalej od naszej.