Od ponad roku jestem Waszym ghost readerem


Powód dla którego tu jestem to prośba o pomoc. W skrócie:
w listopadzie przeprowadziłam się z Krakowa na wieś podkrakowską. Ok 1,5 tyg temu sąsiadka poinformowała, że jej kotka (która miała być kocurem) powiła kocięta na moim strychu (5!!!!). Sąsiadka mówiła, żeby jej przynieść kocięta, indagowana przeze mnie o cel, wykrętnie mówiła, że znajdzie dla nich dom, potem, że ona nie może mieć tylu kotów na podwórku. Stanęło na tym, że kotki póki co są nadal u mnie. Problem jest taki, że rozpaczliwie poszukuję pomocy przy adopcji. Sama mam 2 koty (Basia poznała Barysie - jednooką byłą-schroniskową, a w czerwcu dołączyła Kuroliszka - Kiszka, córa Czarnej, którą sterylizowaliście a obecnie mieszka u mojej Mamy), warunków na dokacanie lub choćby DT- brak (dom w budowie, jeden pokój, beton na ziemi). Obecnie metodą pantoflową rozpuszczam wici wśród znajomych. Spróbuję przez krakowski AFN, ale oni w sezonie mają około kilkudziesięciu kociaków, wywiezienie kotów do schroniska może być trudne, ponieważ Czulice nie podpadają pod schronisko, tylko pod inną Fundacją, która na dodatek ma fatalną opinie (trzymają zwierzęta cały czas w kenelach, w hangarze bez okien, KTOZ miał tam kontrolę). Poza tym schronisko do ostateczność.
Jestem w stanie dowieźć koteczki do Was lub wszędzie w okolicach Małopolski, byle w dobre ręce.
Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc lub chociaż wskazówki. Aha, rozmawiałam z sąsiadką o sterylce obu kotek, ale złudzeń w tej kwestii nie mam.
