Byłam na Gersona. Przyjęłam czarnego chorego kocura. Dość kiepski jest, ale bez dramatu chyba.
Wczorajszy czarny (ten wynędzniały) robi za cały chór. Zdecydowanie nie lubi się z Wysoką - tłuką się przez klatkę

I kompletnie nie kuma, że miski z wodą i żarciem powinny wisieć a nie być wywalone byle gdzie...
Nowe maluszki mają lekki KK, są śliczne i ewidentnie z domowej, miłej kotki. Od razu po wpuszczeniu do klatki rozpoczęły harce.
Marcel dał mi się wziąć na ręce i wygłaskać.
Kotki z kociętami OK, ładnie jedzą.
Fotki się zgrywają.