Ech, zgłoszeń jest cała masa

Oprócz wymienionych są jeszcze kociaki na Piasta w spalonym domu, na Dzisięcinach i w tysiącach tysięcy miejsc
Ludzie się obruszają kiedy mówię, że nie mamy miejsca. Ale cóż zrobić
Też z jednej strony marzę o zimie kiedy są pojedyncze zgłoszenia. ale niestety całe to zgłoszone towarzystwo raczej na zimę nie czeka
Podobnie jak mój własny wrednokot. Nokia czyli. (teraz chwila prywaty)
Nie pisałam ale od ok 5 tyg mieszkam na wsi (chwilowo) Wiedziałam, że utrzymanie kotów w domu jest b.trudne, jeśli nie niemożliwe. no cóż, zabezpieczyłam się (teoretycznie) Ponieważ docelowo mają wrócić do bloku przygotowałam im przytulny pokoik na górze, jak najdalej od drzwi. Pokutują tam z jedzonkiem, piłeczkami i dużą ilością muszek, ważek itd dopieszczane w każdej wolnej chwili...
Przez pierwsze 3 dni był smutek i żałoba - koty z wielkimi oczami upchane po kątach (z wyjątkiem Sabka który królował nad miską)
Po 3 dniach im się odkliknęło i zaczęły się zachowywać normalnie. Na tyle "normalnie" że Nokia wybiła mi się pod nogami, zeskoczyła z antresoli i śmignęła przez drzwi balkonowe na wolność. POmyślałam "pies ją trącał" (no, trochę mniej cenzuralnie pomyślałam) Ale że zachowywała się normalnie pomyślałam że ją zabiorę jak odetchnie świeżym powietrzem.
Wieczorem jednak ów kotek oswojony (ok maleńkości na moim cycu chowany, no, może przesadziłam) zaczęła się zachowywać jak hiena. Dzicz najdziksza z dzikich. Siedziała w krzakach nie mając gdzie uciekać. Z syczeniem i parskaniem rzuciła się nie tylko na mnie ale i na ukochanego Pana
"Pies cię lizał" pomyślałam tym razem - chcesz być kotem wolnożyjącym - proszę bardzo
(nie żebym nie lubiła koteczki swojej o wyjątkowym uroku osobistym

ale ona jest tak mega aktywna że wietrzenie futra nie powinno jej zaszkodzić)
No i potem się zaczęło - moja ulubiona koteczka

zwiewała na sam mój widok. Przychodziła tylko w nocy na michę. Ze dwa razy udało się ją przydybać w szopce - warczała i walczyła jak rasowy pitbull (hodowany do walk oczywiście)
Trwało to 3 tygodnie, zrobiło się zimno. Martwiłam się już trochę (niekiedy mocno nawet, bo kot to sprytny - szyty,bity na klej brany, ale w końcu całe życie grzała...futro w domu)
I wyobraźcie sobie że kotka zdecydowała się być kotkiem oswojonym

Ok, "Pies cię lizał" - zaniosłam do reszty. Spuściła manto Sabkowi, tak, żeby przypomniał sobie kto rządzi. Wyniosłam. No to awantura, żeby ją wpuścić do Sabka, bo jeszcze nie skończyła
Wypuściłam na podwórko. Awantura, żeby wpuścić. Wpuściłam. Awantura żeby wypuścić.Wypuściłam.....
Trzy dni później...
Wszyscy byli u kresu wytrzymałości nerwowej bo co jak co ale kotek ów głosik ma.
Ale cóż zrobić.
Po tygodni się uspokoiła. I wpasowała w rolę...kota obronnego

Kontroluje wszystkich wchodzących. Pobiera opłaty

Gdera jeśli wybywamy na zbyt długo. No i niestety - pogoniła wszystkie bezdomniaki

Ech, co to będzie jak przyjdzie ją zamknąć w mieszkaniu
Punkt poboru opłat:


Punkt obserwacyjny:

