Cześć Wszystkim Koteckom, Kociarkom, Kociczkom, Kocurzycom, Kocurom i Kocurkom, Kociątkom i Kretkom
Mała mnie wczoraj wyprowadziła z nerw, nawet mi się pisać nie chciało
Antybiotyk, co go dostała, ma brać z jedzeniem, albo po. W związku z tym, co zrobił kotecek
Kotecek totalnie, całkowicie i nieodwołalnie stracił apetyt
W niedzielę bardzo ładnie łyknęła sproszkowaną pigułę w kulce z mielonego, więc zamroziłam sobie odpowiednią ilość kulek, pewna, że problem z głowy
Rano Delka dostała kolejną kulkę, która była fajna o tyle, że dało się ją po wszystkich kątach w mieszkaniu przegonić i na koniec porzucić na środku mieszkania w stanie nienaruszonym, acz na pewno nienadającym się do jedzenia

Jedna piguła w kosz
Pokruszyłam drugą pigułę i wymieszałam z żarciem (od kolacji nie jadła, a w zasadzie na kolację też niewiele tknęła)... i nic, poszła się bawić. Próbowałam ją zamknąć z michą najpierw w łazience (żeby nic jej nie rozpraszało, to może zje z nudów), później w pokoju (może się zestresowała?

) i nic. Jak próbowałam postawić tę michę w kuchni, to tylko Szelmiasta się nią interesowała

W efekcie miska z żarciem i antybiotykiem wylądowała w lodówce, a kociastym zostawiłam ekstra porcje żarcia z nadzieją, że jak mała zje coś w ciągu dnia, to przynajmniej będę jej mogła wetknąć po prostu pigułę

Rano piguły wetknąć nie mogłam, bo przecież na czczo nie, a zero gwarancji, że małpa szybko coś zje. Brrr... wylądowałam w robocie z godzinnym opóźnieniem i wściekła jak osa
W rozmowie z wetem ustaliłam, że mogę jej wieczorem podać tą samą michę z antybiotykiem, którą rano wstawiłam do lodówki i mam zgłosić się dzień wcześniej (czyli w środę) po dokładkę piguł. Tiaaa.... tylko wieczorem to samo... panna zainteresowana wszystkim, tylko nie michą

Akurat przyszła paczka z Zooplusa, więc dorzuciłam jej odrobinę puchy dla zmiany smaku

Tiaaa.... owszem, siedziała pod lodówką, ale cokolwiek bym z niej nie wyciągnęła, to nie to

A pucha (Smilla) dobra - Szelmiasta na dowód wciągnęła w tempie przyspieszonym swoją i Taci porcję, po czym puściła pawia

Dobra pucha, przynajmniej sraczki po niej nie ma
No i tak kolejnych parę godzin się bujałam z młodą, łącznie z ponownymi próbami zamykania. W ciągu dnia też nic nie zjadła, bo michy były w takim stanie, jak je rano zostawiłam

Po 22giej wściekła na maksa wywaliłam michę - druga piguła w kosz

A młoda dalej na czczo

W końcu rozbełtałam trochę Convalesctenta wpuściłam do niego trzecią i ostatnią pigułę i pannica-diablica dostała strzykawą dopyszcznie razem ze śniadanio-obiado-kolacją

Zachwycona nie była - tyle moje, odegrałam się przynajmniej
Po piguły muszę jechać dziś
Na jej usprawiedliwienie dodam, że przy rozgniataniu ostatniej piguły spróbowałam jej i ma faktycznie obrzydliwy piekący smak
Co nie zmienia faktu, że już ani wieczorem, ani dziś rano znowu nic nie tknęła
Przy okazji piguł wezmę od weta kolejną saszetkę Conva
