Dużo nowości!
Na początku tygodnia Joasia pisała mi, że Kiwi zaczęła się bawić - najpierw piłeczką od pani behawiorystki, potem myszką, były fikołki i wygibasy

Z Joasią i Grzesiem już jest tak zżyta. Joasia mówi, że to wyjątkowy kot - takia przylepka, przytulanka, miziasta i ani razu nawet łapą na nich nie machneła

No nie nasza Kiwi... Gdyby nie te jej oczyska, to byłabym pewna, że Joasia i Grzesiek ją podmienili
A dziś rewolucja! Pojechałam w odwiedziny. Przedwczoraj dzwoniła pani behawiorystka, zapytać jak idzie. Polecała, byśmy spróbowali Kinie w klatkę, kontenerek lub na szelki... Ale my poszliśmy na całość

To znaczy Grześ poszedł na papierosa, bo nie wytrzymał napięcia

, a my z Joasią uzbrojone w skarpetki do rzucania w walczące koty, piłkę na gumce i serduszkami Sanabell na przekąskę - do przedpokoju. Z Kinią oczywiście.
Kiwi była w swoim królestwie, w szafie za zasłonką, zresztą pięknie dla niej przygotowaną - kocyki, pudełka, zabaweczki

Kinia najpierw jej nie zauważyła, a jak już zobaczyła, to poszła 3-4 razy walnęła ją łapą, więc odwróciłam jej uwagę serduszkami... no na smakołyki nie ma mocnych. Potem Kiwi wyszła i się schowała z boku pralki, Kinia połaziła, Kiwi do szafy, my do pokoju, Kiwi też chciała do pokoju, KInia do pokoju i nazad, przez moment obie leżały w kartonach obok, potem Kinia wyszła, Kiwi weszła, my zajrzeliśmy, Kinia weszła, Kiwi wyszła... No co ja Wam będe każdy krok wyliczać... Po prostu nic się nie wydarzyło!
KIwi bardzo się Kini boi, ale ona się boi każdej nowej sytuacji. Kinia podchodzi wali łapą, a potem idzie, bo moźe jednak w pokoju dzieje się coś ciekawszego

Potem Joasia i Grzesiek odprowadzili mnie na przystanek... Wrócili. Nikt nikogo nie pozabijał.
Podjęliśmy decyzję, że jutro dziewczyny zostają w domu bez izolacjim, bo Kiwi życia z Kinią nie uniknie. po kilku dniach w końcu zrozumie, że nie ma się czego bać, tak jak kinia dziś pojęła, że KIwi to żadna atrakcja - ani nie ucieka, ani się z nią pobić

Zobaczymy. Kciuki potrzebne!