Miały być zdjęcia a była jazda na ostry dyżur. Misiowi coś się stało z łapką i okulał. Kuśtykał, płakał więc pędem do weta. Złamania na szczęście nie ma. Chyba się musiał mocno uderzyć, ale pojęcia nie mam gdzie i kiedy. Fakt, ze ganiają wszystkie jak torpedy. Dostał zastrzyk przeciwbólowy i po powrocie do domu już biegał za piłką z rodzeństwem. Na trzech łapkach oczywiście. Dzielny chłopak.
A teraz, dopiero co, musiałam go bronić przed Furią. Zagryźć go chciała. Dzielny, ale pierdoła. A braciszek ciągle go drapie po pyszczku. Dziś było karne obcinanie pazurków.