Może by się udało, chociaż tyle jest potrzebujących.
Ostatnie wieści:
wczoraj byłam u kotów, mam sporo zdjęć, zmniejszę je, wrzucę na photobucket i wkleję tutaj. Kotów naliczyłam około 30. Nie są w tak dobrej formie, jak za życia Krysi, ale to było do przewidzenia. Hubert jeździ i karmi, opiekuje się kotami. Trochę miałam z nim ścięcie, bo twierdzi, że sucha karma, którą mu posyłam, nie odpowiada kotom, a to nie bardzo prawda, bo wczoraj ją wciągały, aż im się uszy trzęsły. Nie wiem, jak go przekonać, że koty tej karmy potrzebują, że ją jedzą, bo jemu się wydaje, że jak pojedza przez 5 minut i odejdą, to im nie smakuje. No ma taki pomysł i ciężko go przekonać, to bardzo dobry, ale prosty człowiek.
Skontaktowałam się z kierowniczką chojnickiego schroniska i umówiłam się wstępnie na akcję szczepienia kotów przeciw świerzbowcowi, który męczy koty Huberta okropnie. Któregoś dnia po prostu podjedzie tam wet, podjadę ja i może któraś z dziewczyn w Bydgoszczy i spróbujemy zaszczepić te koty, które się da. Szczepionka nie jest droga, mniej niż 10 złotych dawka, więc jak najbardziej jest w zasięgu.
Dzięki Kociej Dolinie koty dostały 60 kilo suchej karmy, więc fundusze zgromadzone na koncie mogłam przeznaczyć na zakup puszek. 72 puszki pojechały na Płęsno za sumę 176 złotych, 85 złotych zapłaciłam kurierowi za przewóz dwóch worków karmy od KD w sierpniu, trzeci wór przywiozłam Hubertowi wczoraj. Również 300 złotych przelałam na konto Ewy, przyjaciółki Krysi, która wcześniej na moją prośbę wyłożyła te pieniądze na karmę i paliwo dla Huberta.
W tej chwili na koncie jest 257 złotych.
Ze złych wiadomości: umarła Carmen. Zachorowała na ropne zapalenie opłucnej. Leczona była dostępnymi środkami, ale mimo spuszczania płynu z opłucnej, zbierał się ciągle. Podczas ostatniego ściągania Carmen się udusiła, lekarze nie zdążyli jej ulżyć. Umarła na moich rękach. Nie mogę jej odżałować, to była przepiękna, łagodna i słodka kotka.
Czy mogę prozaicznie Was poprosić o pomoc w opłaceniu leczenia Carmen? Nie chcę brać tego z konta kotów Huberta, bo kwota znacznie uszczupliłaby zapasy (całe leczenie wyniosło dokładnie 180 złotych). Ja wiem, że i tak bardzo pomagacie i głupio mi o to prosić, ale pokryłam to z własnej kieszeni, a tam mam naprawdę pusto.
Mam również prośbę, może ktoś przeczyta historię kotów borowiackich i przyłączy się do tej niewielkiej garstki pomagających? Przed kotami zima, wtedy potrzeba więcej karmy i lepszej. Może znajdzie się jeszcze ktoś, kto zdoła wysupłać na nie co miesiąc jakąś niewielką kwotę. Każda pomoc się liczy!

Tego czarnego zidentyfikowałyśmy jako Morusa.








To pierwszy rzut zdjęć. Wśród kotów rozpoznałyśmy Pondę, Klusię i Morusa, przyszła też Gwiazdeczka.