Rano pochowaliśmy naszą kocią córeczke.
Na naszej działce, przy lesie.
Mieliśmy zamieszkać tam razem, Lolusia poszła tam pierwsza.
Żal serce łamie, ciężko to zrozumieć i przeżyć.
Ona miała tylko 1,5 roku.
Na zdjęciu nasze białe maleństwo z Rufuskiem, który ją lizał i jej matkował.
Jej bliźniaczka - Kropi, chodzi od rana i jej szuka. Rano zawsze były szaleństwa i bieganina.