na zdjęciu wcale nie wygląda na taką bardzo dziką, raczej na wystraszoną, ale ciekawą świata i ludzi
też miałam kiedys kota, który przesiedział kilka tygodni pod wanną, najpierw stawialiśmy mu jedzonko i kuwetę też pod tą wanną, potem coraz dalej i dalej, tak że musiał spod niej wychodzic, a potem to już był największy miziak jakiego kiedykolwiek miałam u siebie w domu, nie odpuścił nikomu - każdemu siadał na kolanach i śpiewał swoje mruczanki. Życzę Tobie Doktorku tego samego, bo miłość wtedy jest największa, a jaka satysfakcja do tego

Powodzenia
