poksi pisze::))) Czyli, nawet mimo najszczerszych chęci, pochwalić wystroju mieszkania, ani sukienki 'pani domu' by się nie dało?


NIE

Tym bardziej ze pani miala jakis porozciagany dresik (nie ujmujac nic dresikom ale akurat ten pasował do wnetrza

)
Relacja z nocy i dnia:
w nocy wlasciwie nie spalam (nie moglam zasnac) tylko tak półdrzemałąm do prawie rana.
Poniewaz kotka bez problemu dawala sie za ta pralka mi głaskac wyciagnelam ja w pewnym momencie.
I ... koteczka w ogole sie mnie nie boi . Tzn bardzo boi sie otoczenia - chodzi po mieszkaniu (jeden pokoj zamknelam zeby jej nie dawac na razie zbyt duzo kątów do schowania) na ugietych łapkach i zalosnie miauczy jakby sie skarżyła i nawoływała stara rodzinę. Ale wzieta na ręce - nie wyrywa sie -tylko wtula i wczepia pazurkami, nawet leciutko mruczy.
Czyli boi sie tego gdzie jest a nie z kim jest

(czyli nie jestem taka straszna

)
Potem pobiegla pod łózko i tam sobie siedziala. Poszlam spac (tzn niby spac) i tak co jakis czas cos tam chrobotało pod łózkiem
W polowie nocy z półsnu wyrwał mnie łomot. Usiadłam na baczność (chociaz nadal półprzytomna) na łóżku i zobaczyłam jak maly cień szmryga z dzrzwi pod łózko. Wstałam sprawdziłam - skubaniec zrzucił taka klapę od kuchenki (chyba chciala sie na nią wspiąć) i spadła ona na jakis garnek.
Zobaczylam tez przy okazjii ze suche nietkniete ale troszke mokrego zmiecione z miseczki - czyli pannica sie pożywiała po nocy
Dołożyłam nowa porcje i znowu poszlam niby spac .
Najlepsze bylo gdzies o 4 nad ranem kiedy z półsnu (a właściwie ćwierć-snu) wyrwały mnie... piękne i ostre pazurki wbite w moje palce u stóp które wystawiłam spod kołdry. Znów usiadłam na łózku i kotka zwiała pod łóżko

(ale wyraznie mnie w nocy pazurkami zaczepiała)
Rano :
jedzenie zjedzone (mokre) suche chyba ciut ruszone.
Gringowa piłeczka spod łóżka znalazła się w łązience a jakas nakretka tez zmieniła miejsce - czyli sobie w nocy turlała?!
Kotka rano pod łóżkiem i nie bardzo chce wyjsc - tzn nie ucieka ale tak łagodnie odsuwa sie od mojej reki kiedy probowałam ja spod łózka wyłuskac (jest to trudne bo łózko spore) . Na chwile mi sie udało - i na rękach mruczy i sie przytula . Puszczona wolno - jednak zwiewa pod łóżko.
Niestety w kuwecie sucho
ps. wieczorem zauwazylam mocny wyciek z prawego oka

- ale taki czysty , klarowny jak łzy (nie ropa) . Rano - wycieku nie było. Zobaczymy co wet na to powie.
Ps. nazywam koteczke
SZYSZKA :) (nie Fiona bo mi sie jednak kojarzy z ta ruderą w jakiej była a ja jakos tak jestem zwolenniczka opcji "nowe zycie - nowe imie:)") . Nie wiem czemu akurat Szyszka (to i tak roboczo

)- czyli
Szyszunia 
(to tez chyba coś z kreskówki - "epoka lodowcowa"?).