Zatrucia, Mru odratowany:)), Fifi [*] tak długo walczył :(((

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 01, 2008 8:22

Mniejsze dawki ale zaproponuj nawadnianie kota podskornie Kasiu. To w tej chwili wydaje mi sie bezpieczniejsze. Pozdrawiam
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro paź 01, 2008 8:24

podskórne nie będą poprawiać ciśnienia... ale zapytam

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Śro paź 01, 2008 8:24

No właśnie, pogadaj o domowej kroplówce. Mnie oni uczyli w schronisku nawet tempa podawania i przestrzegali przed zbyt szybkim. I też najczęściej podawało się minimum dwa razy dziennie (dopóki było się w pracy). Więc chyba na szybkość podawania uważają. Natomiast może nie pomyśleli, że możesz robić sama (hmm... mogliby pomyśleć)

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 01, 2008 8:27

Trucia-mama pisze:podskórne nie będą poprawiać ciśnienia... ale zapytam

Z tego co wiem rowniez podnosza cisnienie tylko wolniej sie wchałaniaja. Te kroplowki tez mozesz sama w domu zrobic. Ja nie umiałam.... :oops: :oops: wiec wiem ze łatwo sie tak gada...ale kroplowkowanie zdecydowanie bardzo wolne i małymi dawkami.
Bedzie dobrze....trzymam kciuki
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro paź 01, 2008 10:31

Jestem po rozmowie z dr Pawłem. Specyficznie sympatyczny facet.
Mówił, że możemy kroplówkować na miejscu najlepiej rano i wieczorem. Podał nazwy leków, które kocio ma dostawać i w jaki sposób.
Mam dzwonić ze wszystkimi wątpliwościami. On jest bardzo ciekawy co będzie dalej, bo takie przypadki jak Mruś trafiają do nich zwykle, kiedy 10-ciu innych wetów nie potrafiło pomóc, no i zwykle za późno...

Czyli mamy teraz dwóch lekarzy na komórkę:
Dr Artur - widział Mrucha w czwartek, obstawia krwotoczne zapalenie pęcherza a nie trutkę - choć nie wyklucza.
Dr Paweł - widział Mrucha wczoraj, obstawia trutkę.

Co do leczenia to są w miarę zgodni.

Czyli odpada mi jechanie dzisiaj do Trójmiasta, jeśli załatwię RC Reconvalescens. Mój mąż może nabyć na Łąkowej lub Elbląskiej, bo ma blisko z pracy. Chyba, że ktoś podrzuci mi aktualną komórkę do Dzidzi, a może odpowie na PW. Ona często bywa w lecznicy. Może akurat dzisiaj będzie, to było by nam jeszcze łatwiej.

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Śro paź 01, 2008 10:37

Ważne, że sa w miarę zgodni. W tym momencie to najważniejsze - wyprowadzenie Mru z tego stanu.
Wciąż trzymam kciuki.
Komórki Dzidzi aktualnej nie mam, tylko stacjonarny.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 01, 2008 11:13

Już wszystko wiem. Oczywiście zalatwię co trzeba :D
Kciuki za Mru, nieustająco.
Obrazek

dzidzia

 
Posty: 7589
Od: Śro sty 10, 2007 15:15
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro paź 01, 2008 13:01

Wielkie dzięki Dzidzia - dzięki Tobie będziemy mieli wieczorem RC Conwalescens w domu.

Siedzę w tej robocie jak na szpilkach... Przed chwilą postanowiłam opuścić stanowisko "pracy" żeby zajrzeć do Mrucha.
Po drodze nabyłam wit.C w kropelkach dla dzieci oraz RC Intensinal w saszetkach, który w lutym nasz wsiowy sklep sprowadził dla Zuzki i tak im się został....

Mruchu siedział sobie na parapecie. Przyszedł na zawołanie.
Odbyliśmy małą wymianę "poglądów" na temat żwirku, który podałam do sioo a nie do jedzenia... Uparty jak ja! Wet mówi tylko na ten temat żeby nie pozwalać, więc żwirek bez zrobienia sioo został usunięty.
Zjadł 1/2 saszetki. A ja wróciłam na stanowisko dowodzenia.

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Śro paź 01, 2008 13:40

Juz mam w domu saszetki.
Obrazek

dzidzia

 
Posty: 7589
Od: Śro sty 10, 2007 15:15
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro paź 01, 2008 14:03

Trucia-mama pisze:Co do leczenia to są w miarę zgodni


mają tylko różną opinię co do dalszego podawania preparatów p/krwotocznych...

Chyba dzisiaj wydam polecenie podania, a wieczorem skonsultuję jeszcze temat z ulubionym doktorem Anki.

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Śro paź 01, 2008 14:05

A mówiłam, żeby nie wychodził na dwór..

Mruczusiu, słonko moje nie daj się choróbsku! :cry:

Kociareczka

 
Posty: 3133
Od: Pon mar 13, 2006 12:44
Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ

Post » Śro paź 01, 2008 14:35

Myślę nad tą ich różnicą zdań. Urwałam się na moment z pracy, więc napiszę swoje przemyślenia. Sądzę, że jest tak - zbyt wczesne odstawienie przeciwkrwotocznych grozi ponownymi krwotokami. z kolei zbyt długie ich podawanie też napewno ma swoje skutki uboczne i nie jest dobre. Więc chodzi o wyważenie, po której stronie ryzyko jest mniejsze. Nie wiem, czy istnieje jednoznaczna odpowiedź :? . W każdym razie jestem ciekawa, czym grozi za długie podawanie przeciwkrwotocznych? Zbyt dużą krzepliwością i w konsekwencji zakrzepami? Nie wiem. Starałabym się tego dowiedzeć. I kiedy to niebezpieczeństwo może być już zbyt duże.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 01, 2008 22:40

I co słychać u koteczka :?:

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Śro paź 01, 2008 22:51

Przed godziną rozmawiałam z Truci Mamą. Właśnie wrócili od weta z Gdańska, bo weflon wypadł z łapki, a miejscowego weta założenie weflonu w nowe miejsce niestety przerosło :roll:
Mru ma się całkiem nieźle. Szczegóły Trucia Mama napewno napisze, jak nie dzisiaj (może już padła ze zmęczenia), to napewno jutro rano.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 01, 2008 22:57

Dziś przeżyliśmy kolejny horror. Podczas podawania kroplówki Mruś był bardzo niespokojny (hurra!). Chwila mojej nieuwagi i wenflon wysunął się z żyły. Wet powiedział, że musimy się wkłuć w drugą łapkę. Nie udało się... Wtedy zaczął się denerwować a mnie zrobiło się fizycznie słabo...
Po paru minutach rozważania czy da się zamontować wenflon w tylnej łapce, (rozważaliśmy tylko jedną, bo druga jeszcze niedoszła do siebie po pobieraniu krwi w poniedziałek) postanowiłam, że pojadę do Gdańska, do ulubionego doktora Anki, z którym zamierzałam skonsultować się jeszcze dziś telefonicznie, chociażby ze względu na brak zgodności wcześniej odwiedzonych doktorów w sprawie dalszego podawania leków przeciwkrwotocznych.

Wenflon udało się założyć bez większych problemów. Doktor tłumaczył wszystko o co pytałam. Powiedział, że przyjmując najbardziej prawdopodobną przyczynę: zatrucie środkami na gryzonie - musimy utrzymać leki p/krwotoczne czyli witaminę K.
Wg doktora z poniedziałku na wtorek mieliśmy przełom i można liczyć na stopniową poprawę, a Mruchu zachowuje się super jak na takie wyniki.
Jutro mamy powtórzyć badanie krwi. Wtedy podejmiemy decyzję, czy sprowadzić krew z Warszawy.
Dawka krwi, którą można pobrać od jednego kota jest zbyt mała, żeby pomogła choremu. Pierwsza transfuzja na 99% nie spowoduje śmierci kota, nawet jeśli nie będzie zgodna grupa.
Doktor podał Mrusiowi jakiś strasznie drogi środek poprawiający odbudowę krwi (pozostał z tzw. darów, więc nie zapłaciliśmy za niego, bo normalnie cena brzmiała zupełnie kosmicznie).

Tak więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...

A Mruchu: rewelacja! Cały dzień walczymy o "zastosowanie" żwirku.
Podobno osłabione koty jedzą piasek lub ziemię, po to aby dostarczyć organizmowi zawarte w niej minerały...

Resztę dopiszę jutro, bo mam jeszcze nie cierpiącą dłuższej zwłoki, robotę kuchenną.

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 84 gości