O kotach z ul. Batalionu Parasol dowiedziałam się od pani Wiesi.
Byłyśmy dziś, aby zrobić rekonesans.
W sumie udalo sie ustalic kilka faktów.
Widziałam otwarte okienka, kocyk i miseczki. Koty mają dostęp do piwnicy. Wygląda na to, że ktoś je dokarmia.
Naszym oczom ukazało się ok. 8 kotów (większość bure) i dwa 4-5 miesieczne biało-bure podrostki.
Pojawił się też bury kot, bez łapki.
Przede wszystkim - i najważniejsze w tego typu przypadkach, udało nam się trafić na osoby, które są zorientowane w sytuacji, mieszkają w okolicy, znają koty i interesują się ich losem.
O kotach opowiadał nam pan, który jest jednym z karmicieli.
Koty są ponoć regularnie dokarmiane -
ale na pewno dokuczają im pchły, wirusy (jedno z kociąt miało uszkodzone oczko po przetrwałym kocim katarze). Kotów jest ponoc ok. 15. Te, ktore widziałyśmy nie wyglądały na zagłodzone. Dokarmiane są regularnie, wieczorem, ok 21.00. I nieregularnie - również, przez przypadkowych mieszkanców (i to może byc problemem, z punktu widzenia łapanki).
Faktem jest natomiast to, że kuleją kastracje i sterylizacje.
Mieszkancy trochę późno zdecydowali się, wziąć sprawy w swoje ręce.

Kotki rodzą, ale kociaki często rodzą się chore, tylko najsilniejsze przezywają.
I chyba dobra wiadomość.
Kotom sprzyja też pani która przewodniczy wspólnocie mieszkaniowej. Miałam szczęście, bo poznałyśmy ją osobiście, wraz z panią Wiesią, przedstawił nas pan karmiciel.
I jeszcze jedna pozytywna wiadomość.
Mieszkancy bloku myślą o kastracji... i coś już w tym zakresie robią. Mają talony na Żytnią (a nawet umowione terminy

!).
Na dziś akurat umówiony został termin kastracji w lecznicy na Żytniej, kolejny termin, w środę, 17 czerwca. Czyli - dobrze, się złożyło, że tam dotarłam.
Koty pomagała już łapać wolontariuszka z Wydziału Ochrony Środowiska. Nie udało się - sprzęt nie zadziałał tak, jak powinien.
W każdym razie niebawem będę wiedziała coś więcej na ten temat.
Podjadę dziś wieczorem, mam spotkać sie z głowną karmicielką, nie wiem, czy coś się uda złapać. W każdym razie - kciuki potrzebne.
Na pewno przyda się pomoc w postaci kastracji, odpchlenia, w miarę możliwości zaszczepienia. Trzeba też pomyśleć o zabezpieczeniu losu tych kotów w perspektywie długoterminowej.
To jedyny nieodnowiony blok w okolicy - dlatego okienka wciąż są otwarte - póki co. Jedyna baza, do ktorej koty mają dostep zimą.
***
I jeszcze anegdota.
Zanim spotkałyśmy naszego przewodnika, przez chwilę rozglądałyśmy się z p. Wiesią po okolicy szukając kontaktu z karmicielami. W koncu zdecydowałam sie zostawić kartke z numerem telefonu i propozycją pomocy - przy miseczce, pod schodami.
Patrzę - a tam już leży inna karteczka

- pozostawiona przez Janę

Najzabawniejsze jest to, że wcale nie byłyśmy w zmowie - dopiero dziś dotarłam na ten wątek, ostatnio rzadziej zaglądam na miau.