Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że stado powiększyło mi się o jeża. W zeszłą sobotę przyszedł do nas na działkę. Dzieci go złapały do kartonu i miały zamiar wynieść do lasu ale okazało się, że jest pogryziony. Ma dwie głębokie rany na karku od psich kłów. Swoich psów nie podejrzewam bo nigdy jeża nie atakują, najwyżej powąchają i idą dalej. Wśród kotów jeż wzbudził większą sensację, śledziły każdy jego ruch ale też się nie zbliżały.
Zamiast bawić gości pojechałam z jeżem do weta. Dostał wodę utlenioną i jakieś lekarstwo do wpuszczania do obu ran, no i zastrzyk z antybiotyku. Wcześniej udało nam się oczyścić obie rany ogromnej liczby larw much,

aż się niedobrze robiło.
Teraz jeż wraca powoli do zdrowia. Rany niestety goją się bardzo opornie ale zwierzaczek mieszka sobie w klatce puchatkowej i zajada kocie jedzenie. Nie wiem co jadają jeże ale kocie puszki mu chyba smakują.