bardzo się cieszę żywym zainteresowaniem tematem pazurów Borysa

serio. bo umówiłam się z wetem WSTęPNIE a nie ostatecznie i cały czas biłam się z myślami czy faktycznie to robić-bo wiem, że kot domowy pazurów potrzebuje chociażby do wspinania się po fotelach i dobrze wiem na czym zabieg polega.
moja diagnoza już dawno była taka, że to przez stres związany z moim potomkiem-potworkiem... bo syn coraz bezczelniej sobie z kotami poczyna, złośliwie je straszy i gania, nawet Lena sobie odpuściła zabawę z nim. jedyne co do niego trafia, to lanie pasem (a i tak na krótką chwilę) lub tata-a tego nie ma gros czasu.
wielkie szczęście, że Borys nie drapnął młodego (chociaż w duchu nie raz marzyłam o tym,żeby Lena go porządnie dziabnęła i nauczyła respektu)-mąż od razu stwierdził, że jeśli zobaczy najmniejsze zadrapanie u dziecka to koty wylatują natychmiast i gie... go to interesuje.
myślałam wstępnie o tym, że może lepiej by było dla kotka,gdyby wrócił do Matahari,ale serce by mi pękło. i Lenie też.
Małgosia dziś do mnie zadzwoniła i podała inne możliwości uspokojenia kotka, z czego bardzo się cieszę.
dodatkowo informacja, że taki zabieg jest zabroniony-o tym nie wiedziałam (nie strach przed prawem,ale własne jakieś tam zasady moralne).
analizując intensywnie problem, doszlam do wniosku, że Borys jest zwyczajnie zestresowany i zaszczuty przez gówniarza, gówniarza nie tyka, ale mnie tak. nie wiem czy mnie nie drapał przypadkiem w momencie,gdy siedzial u mnie na rękach i młody wrzasnął lub podbiegł -musze poobserwować,bo może coś w tym być.
podcinam mu regularnie pazury (wiedza nabyta parę lat temu na studiach na akademii rolniczej) i tymi tępakami mnie tak załatwił.
dzisiaj jeździłam z kotami do lekarza, trochę stresów mialy, ale głównie byłam w domu z nimi, syn u niani i wieczorem, gdy wróciłam z młodym do domu, to Borys jak nie ten kot (ostatnie 2 tyg syn głownie w domu siedzial ze mną lub tatą lub ciotką)-pogodny, spokojny.
za chiny ludowe nie zrobię mu takiej krzywdy-ostatecznie nie on winien,więc bez sensu.
szkoda mi kota, a co syn potrafi wydziwiać to wiem aż za dobrze.
narazie skupię się na tresurze dziecka pod kątem zachowania w stosunku do kotów, oraz na ukojeniu nerwów Boryska.
sytuacja zrobiła się teraz bardzo napięta i zauważalna być może dlatego, że przez mój brak czasu zaniedbałam kocio-ludzkie kontakty.
a może i Borys mnie za karę drapał, że mnie nie ma wciąż.
kto wie?
cieszę się, że się wygadałam i dobrze się skończyło dla kociska.
Aga-nie czytalam co napisałaś, ale spoko wodza, było mi wysłać wiąchę na telefon

tego mi trzeba było.
czułam się jak szmata u weta, gdy się umawiałam na ten zabieg. i teraz mi lepiej