Kasiu, bardzo mi przykro z powodu Twojej Kici......
Poruszyłaś bardzo ważną. Mam podobne przemyślenia do Twoich.
Ja w swojej pamięci mam trzy przypadki takich trudnych chwil rozstania...... i powiem Ci, że to zależy od lekarza - człowieka.
W odejściumojej suni Ledy za TM pomagała Ś.P. dr. Jola Rosińska. I choć było to wiele lat temu , bez problemu przyjechała do domu , pożegnała swoją pacjentkę i za wizytę nie wzięła ani złotówki. Za godzinę zadzwoniła do mnie dowiedzieć się czy dobrze się czuję i czy nie potrzebuję żadnej pomocy.
Drugi przypadek miałam, gdy odchodził mój ukochany piesek Toffi. Zadzwoniłam po lekarza ( w Markach), powiedział, że niedługo przyjedzie. Trwało to kilka godzin...... I choć jak w poprzednim przypadku Toffi był pacjentem tego dr. rachunek wyniósł 80zł.
Ostatnie rozstanie było z maleńką kicią Wacusią, bardzo chorą, po dwóch operacjach. Niestety wypadło to w Boże Ciało. Z moją wetką nie miałam kontaktu, bo wyjechała. Kotka była w agonii. Pojechałam do najbliższej lecznicy całodobowej w Warszawie na ul. Zamiejskiej. Tam pan dr. stwierdził, że kotka jest w agonii, ale on nie może uśpić, bo to nie ich pacjentka...... Więc tłumaczę wszystko, pokazuję miejsce po operacji itd
W końcu pan wyraża zgodę......... rachunek 120 zł.
Uważam, że w wielu wypadkach postepowanie wetów jest po prostu niemoralne. Chęc zysku jest ponad wszystko. Nasuwa mi się skojarzenie z zakładami pogrzebowymi. W najtrudniejszych chwilach wszyscy na człowieku żerują.......
Dobrze, że poruszyłaś tę sprawę,czyli nie jestem osamotniona w swoich przemyśleniach.....
A moze odezwie się jakiś wet. i przedstawi swój punkt widzenia.....