Rety, to byloby fajnie! Pewnie pozazdroscili Wam Makuszki
Nadal jednak Kornelka, choc lasa na glaski i mizianki, na raczki byc brana baaaaaaaaaardzo nie lubi

Ten jeden raz, kiedy ja trzymalam "w kolysce" i mizialam po brzuszku ... przez chwile ... nigdy sie nie powtorzyl
To czasami dziwne, bo jak biore na raczki to sie wyrywa, po czym jak tylko poczuje podloge pod nogami leci i wsadza lebek pod reke, zeby ja glaskac.
Wczoraj chyba osiagnelam sukces z tabletkami. Albo mi sie tak tylko wydaje

Po wielu, wielu, probach, z kotami wyrywajacymi sie jak piskorze (ale po kazdym takim wyrwaniu nie uciekaly tylko sie domagaly pieszczot, wiec nie musialam ich po katach szukac), jakby sie udalo. Pierwsza tabletka (znaczy 1/4 tabletki

) parokrotnie byla wypluta a to przez jednego, a to drugiego kociaka.
Wreszcie, chyba jakims szczesliwym trafem, tabletke udalo mi sie wrzucic Kornelce do pyska, niemal w locie, nawet lebkiem nie trzachala tylko pobiegla dalej

Na wszelki wypadek rozejrzalam sie wokolo - nigdzie tabletki na podlodzenie bylo, wiec jednak ... sukces!!!
Matolek nadal prezentowal umiejetnosci przeciskania sie we wszystkie strony na raz i uciekania tam, gdzie chwyt czy opor byl najslabszy

Nie bylo wyjscia - pare glaskow i chwyt za kark. Otwarcie pyska, tabletka do srodka i glaszczemy gardziolko ... Myslalam, ze mnie znielubi, ale nie - po rozluznieniu chwytu uciekl za biurko ... ale po chwili wyszedl z drugiej strony (myslicie, ze znajde tabletke za biurkiem?)
Na otarcie lez po tych zmaganiach dostaly kociaki kurczaczka ... wzeraly go bez przystanku - nie dalo sie im zostawic cos "na zapas", bo za chwile go nie bylo
