Wczoraj wieczorem trafiła do mnie na tymczas druga koteczka, tym razem młoda lecz już dorosła z wątku
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61708&highlight=. Sytuację poznałam szerzej, także z pw i rozmów telefonicznych i uznałam że trzeba pomóc. Nazwałam ją Tosia.
Tak więc teraz w łazience mam Jerzyka, a w kuchni Tosię. Tosia nie jest zakaźna, jest czyściutka, więc nie muszę jej ściśle odseparowywać, za kilka dni myślę, że wogóle do czasu znalezienia stałego domku zamieszka "na pokojach". Ale ma chorą przednią łapkę i będę próbowała ją wyleczyć. Do tej pory była leczona w lecznicy do której niestety zaufania nie mam. Zresztą najlepszy dowód, że nie poinformowano nawet poprzedniego DT jakie zastrzyki kicia dostaje. I uprzedzano, że jak za miesiąc łapka nie wygoi się, to kicia będzie do uśpienia

. Kicia jest śliczna, buraska, ale z licznymi rudymi dodatkami i niezwykle ciekawym, nietypowym "deseniem", fotki są w wątku do którego dałam linka, ale tam nie do końca widać deseń, postaram się ją sfotografować "z lotu ptaka", to będzie widać. Tak więc mam komplet dwóch tymczasów (Filusi już nie liczę, w piątek jedzie do Poznania).
Jerzyk łobuzuje, je i bawi się. Przepuklinka w oczku wyraźnie zmniejsza się, może uda się uratować i to oczko? To zdrowsze z każdym dniem jest ładniejsze

. Wychowuję Jerzyka jak kocica

- syczę jak za dużo sobie pozwala, np. gryzie i drapie moje bose stopy. I skutkuje - gdy tak zasyczę, to zerka na mnie i przestaje

. Biedak bardzo chciałby wyjść z łazienki, ale jeszcze za wcześnie, boję się, że rozniósł by świństwo na wszystkich moich - tzn. wszawicę, świerzb, a może i grzybek. Narazie codziennie do uszek zakrapiamy Oridermyl, sierść przesypójemy pudrem insektobójczym i wyczesujemy. Jerzyk został też pierwszy raz odrobaczony, i wyszła mu dłuuugachna jak makaron, martwa już glista

. We wtorek drugie odrobaczenie. Na stronghold wg. weta jeszcze za wcześnie (w końcu dwa tygodnie temu to było ledwo żyjące z wycieńczenia kocię).