kropka75 pisze:Anja pisze: Gen pisze:Kociaki, ktore wziela Jana byly z piwnicy i byloby bardzo dziwne, gdyby nie mialy robali. A ma je u siebie juz z 1,5 miesiaca, albo i dluzej.
Glisty mialy czas sie przeniesc. Tym bardziej, ze duze koty lizaly male i podjadaly im z misek.
zdecydownie popieram Gen, tym bardziej kocie glisty przerobilam w dlugim zakresie czasowym, naprawde wystarczy jeden dzien o ile jaja glist sa na futrze przy odbycie
Tzn. jak? Jaja z niewyksztalconym zarodkiem zostają zjedzone przez drugiego kota i bez udzialu środowiska zewnętrznego przechodzą w formę larwalną i doroslą w drugim kocie?
Pytam z ciekawości. Glistnicę przerabialam raz, ale nie zaglądalam kotu do środka, nawet nie wiem skąd to mial.

Przedstawiam to tak jak mówi parazytologia (ludzka).

Od strony naukowej to ja sie na tym nie znam, ale w praktyce u nas wygladalo to tak, ze przy kolejnym nawracajacym silnym zarobaczeniu po podaniu lekow mielismy nakaz wymycia i wyprania wszystkiego od mebli, kocich szmatek, kuwety po nasza posciel. I tak robilismy za kazdym razem. Druga opcja bylo podejrzenie weta, ze w wezlach chlonnych przetrwac moga jaja glist i przy oslabieniu organizmu (patrz: potencjlany winowajca Hrupka

) pojawialy sie sprzyjajace warunki do rozpoczecia cyklu. A ze moge koty sie bija, myja i sypiaja razem to glisty powracaly hurtem. Gdyby nimi nie wymiotowaly to czesto nie mielismy pojecia, ze problem powrocil, bo w kupie nic nie bylo.
Jakies 2 lata czasem nawet co 3 m-ce odrobaczalismy koty, szukajac najskuteczniejszego srodka. W koncu sie udalo. My zreszta tez sie odrobaczalismy.
Z tego co jeszcze pamietam jaja glist moga sie niezle przechowac w naszych mieszkaniach w korzystnych dla nich warunkach. Z tym, ze, jak naprawde mialam wyjatkowo robaczywa wersje

, maluchy przyszly do nas juz silnie zarobaczone.
Przezylismy z kocimi glistami sporo czasu

.
Jana zycze powodzenia w truciu lokatorow
