poniedzialek, wiec musialam isc do szkoly. achh chetnie zostalo by sie z Dziubkiem w domku, ale niestety.
ale Maja rozlake zniosla dobrze, nawet bardzo
za to ja - uu no tu bylo troszku gorzej. na matmie - siedze i mysle. na polskim - to samo. angielski - krece sie jak opetana. biologia - {kartkowka i pytanie nr.5 "Wymien przystosowania kota domowego do bycia drapieznikiem" <- nie bylo z a d n y c h problemow, poszlo mi spiewająco }
licze czas do konca lekcji.
wylecialam ze szkoly jak na skrzydlach, przez pasy na czerwonym (

), szybciuchno do tramwaju i opierniczanie w myslach bogu ducha winnego motorniczego ze korki sa u nas we wroclawiu. na nasze czwarte pietro smiglam jak oparzona, jeszcze chwila gorączki szukania kluczy.. wchodze..
niunia ze swoją miną krolowej angielskiej lezy na fotelu i gapi sie na mnie oczetami. rzucam sie z piskiem "niuniu kochana, mama wrocila, juz jestem" na co maja spoglada na mnie z wyrazem pyszczka: WidzeZeJestes,MozeszJuzIsc. laskawie dala sie wycalowac (haa niedlugo to moze bedzie organizowala platne audiencje

) wytulic.
przybiegla na obiadek, potem siedziala na stole podczas posilku.
jest KOCHANA, NIEZIEMSKA, CZARUJACA, PRZEPIEKNA, SUODKA, i po stokroc i nareszcie MOJA
zaloze jej temat jak porobie fotek kilka, na razie nie chce jej straszyc fleszem

buziamy z maja wszystkich ( no ok, ja buziam, maja trąca mokrym nochalkiem) wszystkich, Fredzie najmoocniej