Sama nie dam rady nic. Gdyby były drugie ręce w rękawicach, to można by capnąć. Czekam na jakiś odzew z Wrocławia, ale na razie nikt nic, sąsiedzi się na kotach nie znają, nikt nie pomoże. Ulvhedinn może zadzwoni wieczorem, jest poza Wrocławiem. Potem może nie być Obisia.
Jestem bezsilna, on nie chce zejść do ogrodu, boi się. I utyka.
Czy nikt nie może do mnie podjechać?




