
Od razu skojarzył mi się z Cmentusią - kotką z cmentarza, którą pomagam opiekować. Cmentusia też jest bez uszu (przybłąkała się tam już bez nich) i niestety w opinii weterynarza zawdzięcza to jakiemuś człowiekowi bo rany są zbyt równe, żeby możliwa była ich utrata w wyniku jakiejś choroby czy też bójki. Na szczęście kicia słyszy, po prostu ktoś jej uciął uszy. Nie potrafię zrozumieć co kieruje niektórymi ludźmi w ich okrucieństwie do zwierząt.
Na sterylizacji nawet nie było jak jej oznaczyć ale powiedzieli, że nie ma potrzeby bo jest na tyle charakterystyczna, że ją i tak będą pamiętali.
Pomimo tego co przeszła Cmentusia też jest raczej ufna do ludzi, przynajmniej do tych, którzy ją opiekują czyli administracji cmentarza, mnie długo nie potrafiła do końca zaufać bo kojarzyła mnie z targaniem jej do weta jak się coś działo. Po jakimś czasie jednak chyba wyczaiła, że jak zjawiam się bez transporterka to nie ma się co bać.
Cmentka wygląda tak:
