I aktualizacja po przerwie:
Jagusia rodem z Bema przeniosła się z mojego DT do innego DT.

Dziękuję.
Pati dostała swoją "siostrzyczkę" z Bema - piękną Lottę. Zresztą one wszystkie są piękne.
Na szczęście Jagusia, Pati i Lotta mają ujemne testy fiv/felv, wszystkie wyniki (morfologia plus biochemia) w normie.
Miednicowo-połamany Nurek musiał przejechać się na wycieczke do doktorów, bo rana na brzuchu nie podobała mi się. I słusznie. Tam brakuje kawałka wyrwanej skóry, gojenie się będzie trwało długo. To długo to będzie prawdopodobnie kilka tygodni płukania rany i podawania antybiotyku. Mały znosi to dzielnie, poddaje się zrezygnowany, ale chyba ma prawo mieć mnie dosyć.

Dlatego staram się znaleźć jeszcze czas na inne spotkania z kotem, takie na głaskanie i pogadanie. Chociaż doba nie rozszerzyła się nic a nic...
W fiviarni koty się pokochały. Ulryk barankuje i przytula Artemkę, a ona dzielnie znosi te jego czułości. Nawet się odwzajemnia. Jestem naprawdę mocno zaskoczona ich wspaniałą przyjaźnią od pierwszego wejrzenia.

W poniedziałek panna pojechała na sterylkę, ale już wczoraj wieczorem siedziała na parapecie, oglądając ptaki na podokiennym drzewie. Liście powinny pojawić się niedługo, będzie wiecej ptaszorów.
I tak obydwa fivulce najchętniej czas spędzają na moich kolanach. Synchronicznie, pakują się we dwójkę, nadstawiają do głaskania, mruczą. Co za cudne koty.
