Dawno nic tutaj nie pisalam tutaj bo niby nie bylo co chociaż by się coś znalazło a nadmiar wolnego czasu nie groził...
Od kilku mcy postanowione że Agucha zostaje na stałe. Umowy nie ma bo kotowóz miał nie po drodze a potem postanowił się zepsuć... ale skoro jest u mnie ponad rok to nie ma pośpiechu...
Potem osiatkowaliśmy balkon. Dawno to było.... Drogo było ale jestem zadowolona.
Początkiem sierpnia Agucha miala usuwany ząb. Gadzina w największe upały spuchła i nie było na co czekać. Samo jak miałam wyrwac się w góry na weekend...
Tygrys niczego się nie nauczył. Namiętnie włamuje się tym razem do saszetek.... Nic nie można zostawić na wierzchu ani mieć żadnej nadziei że koty nie ruszą.
Niedawno napaliłam się że dają pastę słodową do chrupek.... Mhmmm.... minelo ze 4-5 dni...
Jakiś miesiąc temu przybyło mi pół kota. Namolnego za 3ch. Jak widzi że któregoś głaszcze to sie wtrynia, nadstawia i dziamoli żeby głaskać. Tupta jakby się do maratonu szykował! Jakby ktoś z waszych znajomych szukał kota miniaturowego do małego mieszkania (z przekonaniem że kot wielki jak słoń i się nigdzie nie zmieści) to proszę. Miniaturka z gwarancja nieurośnięcia ale bez gwarancji na tycie! Kot totalnie bezstresowym zabawowy i wesoły. Jak wyszedł na pokoje to miał gdzieś że na niego syczą i buczą. Olewka totalna.
Jakby ktoś chciał zobaczyć to ta mała menda
I teraz do sedna.
Dziś stwierdzam że koty jednak są złośliwe.... drugi dzień co nie ogarne kuwety co któreś wlezie i nafajdoli! Qpaja na akord! Wybieram kuwete rano a za godzine 5 qp. Wymiękam! Wkurzają mnie potffffornie!!!! Wywiozę te mendy i gdzieś zostawię... no słowo daję... nie dość że wszędzie żwir to jeszcze to... Wróciłam do domu jakąś godzinę temu a kuwety już wybierałam 3x... odkurzyłam i już mogę zacząć od nowa!

Jedyne co mnie pociesza to to pod spodem jak mi się rano wpakuje na poduszkę żeby mi ją zastąpić
