Długo nas tu nie było. Niestety dopadło mnie jakieś wstrętne choróbsko i nie odpuszcza.
Maluchy rosną zdrowo i mają coraz więcej energii do zabawy. Same korzystają z kuwetki, same jedzą. Nadal karmimy je mlekiem, ale już tylko 2 razy dziennie. Oszalały na punkcie saszetek, co znacznie ułatwiło nam życie. W zasadzie to mamy już tylko jednego maluszka to wykarmienia. Wczoraj Mała (obecnie Adele) razem ze swoją przytulanką i butelką na mleko pojechała do nowego domku. Myślę, że jest tam szczęśliwa. Nie planowaliśmy oddawać jej tak szybko, ale jej nowa rodzina nie mogła się już tego dnia doczekać. Tak bywa z miłością od pierwszego wejrzenia

Teraz ma ciszę i spokój, żaden kociasty jej nie podgryza, a inny nie straszy i nie prześladuje. Żadne małe rączki nie noszą jej przez pół dnia, chociaż bardzo za nią tęsknią i pytają cały czas gdzie jest Mała? Ma super warunki i na prawdę czułą opiekę.
Niestety duży kociasty przelał obecnie swoją "miłość" do pobratymców na Czarusia. Prycha na niego, albo obwąchuje, po czym bije łapą po głowie, i tak przez cały dzień. Co o tym sądzić? Nie znam się za bardzo na kociej psychologii, ale na zawarcie sojuszu mi to nie wygląda

. Z racji tego, że Czaruś został sam i nie ma kogo podgryzać, podgryza nas. Nieustannie. Pora dnia lub nocy nie ma dla niego żadnego znaczenia (dzisiaj zaczął o 5'40 od modelowania mi fryzury). Energia go wprost rozpiera. Jest niezwykle ciekawski i łazi za nami jak pies. Potrzebuje dużo zabawy i miziania, a jednocześnie uwielbia się przytulać i zasypiać na kolanach. Jeszcze 5 minut temu nie dawał mi nic napisać, teraz śpi wtulony w moją pidżamę. Może śni o nowym spokojnym domu?
Czaruś - typ czarujący.