» Czw lut 21, 2013 21:37
Re: Anoreksja u kota po zabiegu wyrwania zębów
No tak, to bardzo niekomfortowa sytuacja, jak jedno trzeba namawiać na jedzenie, a drugiemu ograniczać. Pusiata się w zeszłym tygodniu pasła na tym, co podtykałam Prosiaczkowi, bo w zeszłym tygodniu wchodziły w grę jakieś normalne karmy. W tym tygodniu jedziemy na surowiźnie, a to Pusiastą obrzydza, więc się nie pcha.
Może to USG po prostu nie potrzebne. U nas niestety nigdzie nie przyjmują tak długo (chyba że na dyżurze), weci zwykle kończą pracę o 19, a rano się też nie przemęczają, zaczynają o 9, co dla mnie jest arcyniewygodne, bo ja ze względu na pracę właśnie mogę albo rano albo wieczorem.
Dzisiaj miałyśmy kiepski dzień. Nie czepiałabym się jeszcze ilości jedzenia - dużo tego nie było, ale jednak zjadła trochę, pięć razy dziennie, a to co ona w tej chwili je, jest wysokowartościowe, bo to są tłuste kawałki serc i filet z kurczaka. Gorzej, że je z łaski, z ręki, często na leżąco, bo się nawet nie chce wstać. Jedzenie kompletnie ją nie interesuje, nie kręci, w ogóle nie wstaje ani rano, ani jak się coś robi w kuchni (zwykle leciała galopem). Wstaje w ciągu dnia - wczoraj była dość aktywna, dzisiaj jednak przespała cały dzień, wstała może trzy razy na pół godzinki. Jesteśmy czwarty dzień bez mitrazapine, a ona jakby bardziej śpiąca. No i cały czas ta trzecia powieka... Martwię się. Powiem szczerze, że czasami wciąż się boję, czy to się wszystko jeszcze dobrze skończy, choć są momenty, które powinny cieszyć. No, ale ja się zawsze nakręcam negatywnie. Jestem poza tym wykończona, bo ja pracuję po 10 h dziennie (na szczęście w domu), a nieliczne resztki wolnego czasu spędzam na chodzeniu za nią z talerzykami z jedzeniem, glukometrem, zabawkami (jak się trochę rozbawi, nabiera apetytu), paskami do badania moczu itd. Jestem chronicznie nie wyspana, bo jak kocie wstaje w nocy, to ja za nią.