» Pon lut 03, 2014 22:54
Re: koty Mińsk Mazowiecki - nowe bazarki str 7
Dobra tak w skrócie, obudziłam się rano bo moja mama mnie zawołała, że widzi kota na podwórku (no nic dziwnego wiecie czasem do nas wpadają) ale mama powiedziała, że na podwórku i to wcale nie w catio chodzi łaciaty (w catio jak wiecie jest ich sztuk dwie - Filemon i Gucia, na Bonifacego mówimy, że jest czarny). Myślałam, że może drzwiczki z zimna nie wytrzymały czy coś ale nie drzwiczki były całe, zamknięte. Koty na zewnątrz - 2 (Gucia i Filemon), jednego brak. Ofc zaczęłam ryczeć (u mnie to pierwsze, takie zderzenie z rzeczywistością), zaczęłam szukać przyczyny i tadam wycięty kwadrat/prostokąt jakiś kształt geometryczny w siatce (nie porwana, nie szarpnięta, pocięta równo) no to co najpierw łatanie (na szczęście zostało sporo siatki i drutu z pierwotnej budowy catio) konstrukcja dociśnięta pustakami (na wiosnę jakoś postaramy się to odnowić i połatać na chwilę obecną konstrukcja jest stabilna).
Gucia nawet nie uciekała próbowała mnie szukać, żebym ratowała sytuację (ale poczuła się mocno zagrożona bo obsikuje cały teren zasiatkowany zewnętrzny [nie środek budynek tylko teren zewnętrzny za siatką] nie wiem jak to napisać, i wyciera polikami każdy kącik).
Filemon przerażony siedział na drzewie ale zszedł jak tylko mnie zobaczył.
Bonifacego nie było - nigdzie. Ofc spanikowałam, kiciałam, machałam przysmakami, ryczałam, modliłam się (Boniu jest najsłabszy ze stada i nie sądzę, żeby poradził sobie sam na wolności)
wróciłam do domu i wyłam i wyłam i wyłam. Nagle mój psiak zaczął szczekać do okna wychylam się a Boniu szuka wejścia do wybiegu. Pobiegłam otworzyłam mu drzwiczki i już są w pakiecie, nałożyłam jedzonka, wody nalałam, posprzątałam kuwetkę i na razie jest si ale...
zestresowałam się ogólnie całą sytuacją.