W końcu poszłam. Po północy, księżyc w pełni... Najpierw do oczusi i parkingowych. Podchodzę do płotu a tam dwa koty sobie biegają z ogonami w górze i w świetle księżyca patrzę..... 4 kocie ślepia się błyszczą! Oniemiałam! Z sylwetki i chudego w porównaniu z ciałkiem ogonka wyglądało na Oczusie, no ale przecież przymknięte chore oko itp.... stałam chwilę patrząc na fuczące i ganiające się koty i się zastanawiałam czy to ona żeby odpowiedniemu kotu podac antybiotyk. Podeszłam bliżej, zaczęła leźc do mnie i syczec po swojemu i spojrzałam w otwarte oko ale mokre czyli nadal się sączy ale już otwarte jest bardziej, na tyle, zeby się świeciło w ciemnościach

strasznie się ucieszyłam - jesli uda mi się wyleczyc to oczko to będzie to cud!
Wszystkie koty były wczoraj bardzo głodne. Odkąd nie ma maluszków nie ma chętnych do karmienia, zresztą gdy były maluszki to jedzenie było głównie przynoszone dla nich i matki. A już na przykład Białowąs z racji swojej otyłości i niesmiałości (nie podchodzi do nikogo, do mnie troszkę zaczął się zbliżac) to w ogóle nie dostawał jedzenia.... 6 kotow opyliło puchę 800g animondy.Plus Kumpel. Nie wiem jak dam radę zimą, ale przecież ich nie zostawię...
Pycho zaskoczony apartamentem przebywał noc całą w otwartym transporterku, siedział cicho aż wstawałam ze dwa razy patrzec czy żyje. Kupy dzisiaj łądne, siku też, wszystko w kuwecie. po zapaleniu światła w łazience wstał, wylazł, tak jakby sie dla niego dzień zacząl. Ponieważ to łazienka więc drzwi łązienkowe mają taką szparę (wywietrznik) na dole - własnie Pycho z jednej, a Lolek z drugiej strony leżą i się okładają łapami... Tłumaczę Lolkowi, zę to kwarantanna i ze to ważne, ale widzę jak mu bardzo brakuje kumpla do zabawy. To też kot na dokocenie.
Dostałam wczoraj wieczorem mmsa ze wspolnej kolacji Rubinka i Bolka. W końcu zaczął jeśc.
