

Zmorka i kotki






Jest jeszcze kilka takich fot

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
gisha pisze:Ale cudowne fotki!!!!
Ciekawe jakie były wczesniejsze losy Tuptusia?
Widać, ze nie jest strachliwy, psy mu nie straszne, chyba nie ma złych skojarzeń z nimi.
Ja miałam psy róznych ras: charcicę afgańską ,Sabę,ktora w domu była cudownie posłuszna, ale na spacerach znikała biegnąc kilometrami po plaży lub lesie, nie słuchala,choc widok wspaniały,taki chart w pędzie , musiała się wybiegac[odeszła w wieku 8 lat na serce).Marzył mi się posłuszny pies , wiec nastał ON Dafi (tez stary typ ON) , najcudowniejszy pies , jakiego w swoim dlugim życiu spotkałam( nie obudził się po operacji na dysplazję, w wieku 6 lat), była tez bouvierka flandryjska Gisha(odeszła na raka przewodu mlekowego w wieku 10 lat.Był tez mlodszy o 2 lata brat przyrodni Dafiego , Dzeki, który dożył 15 lat i sznaucerka miniaturowa Dolly.
Dolly ma teraz 12 lat, zostala z byłym TZ etem.
Mialam swego czasu razem Sabę, Dafiego i Dżekusia na 38 m2 w bloku, dlatego tez,podobnie jak Ty , specjalnie dla psów, przenioslam się na wieś pod Gdańsk .
Tez musiałam chodzic z nimi na spacery, mimo ogrodzonego hektarowego terenu, dlatego rozumiem, ze musisz wyspacerowac swoje cudne pieski i poswięcic im duzo czasu.
Moze tez moje lenistwo spowodowało ze z niewielką przewagą , naprawdę minimalną , jestem bardziej kociarą
Miraclle pisze:Fotki bezcennez Zmorki była świetna mamka
Teraz może być babcią Tuptusia
blackobsession pisze:Kładzie sie i zasypia na mnie przytulony do mojej twarzyI odpowieda mi jak do niego mówię. Tylko bezgłośnie. Jak go sie o coś pytam to otwiera pyszczek tak jakby miał zamiauczeć, ale dźwieku nie wydaje. Ale odpowiada. Bezgłośnie co prawda, ale dobre i to
![]()
Miraclle pisze:Super wieści![]()
![]()
dzielny chłopak, wie jak uszczęśliwić dużą
gisha pisze:Ogromnie się cieszę,ze Tuptuś nabiera ciałka, ale to było do przewidzenia przy takim super karmieniu i opiece.
Edytko
maryniaj pisze:blackobsession pisze:Kładzie sie i zasypia na mnie przytulony do mojej twarzyI odpowieda mi jak do niego mówię. Tylko bezgłośnie. Jak go sie o coś pytam to otwiera pyszczek tak jakby miał zamiauczeć, ale dźwieku nie wydaje. Ale odpowiada. Bezgłośnie co prawda, ale dobre i to
![]()
Doczytałam, że już głośnie odpowiada:) Fantastycznie!
Oj jak ja zazdroszczę Ci tego przytulania do buzi... Tylko jeden z kotów, którym miałam zaszczyt usługiwać tak robił. A to było sto lat temu, w sumie prawda, początek lat 90-tych ubiegłego wieku...
Byłam jako wczesna nastolatka z Rodzicami na "rewizycie" u ich znajomych w Kaliningradzie, wtedy było takie pierwsze otwarcie przygraniczne. Bida tam straszna była, ale znajomi Rosjanie żyli na dużo lepszym poziomie niż standard. Cóż się okazało... Mieli boksera, medalistę w tamtym rewirze, bo jak się dowiedziałam kryteria rosyjskie nie były uznawane "w Europie", nie wiem jak jest teraz. W każdym razie dzięki niemu stać ich było na ekstrawagancje w typie satelita, w tamtych czasach, to było coooś:) Ralf, fafluniarz i śliniacz totalny, zakochał się w mojej Mamie od pierwszego wejrzenia. Dowody miłosne były okazywane na różne sposoby, ale najbardziej spektakularnie na jej kapciach. Takich paniusiowskich, na obcasiku z łabędzim puszkiem zamiast pompona. Po jednym dniu moja Mama miała pantofelki z wypłochowatymi dredami i była baaardzo dowartościowana, że jest królową, bo taaaki pies całuje ją po nogach;)
Dygresja... do kota wracając... Znajomi zawieźli nas na bazar, gdzie wszyscy lokalesi się zaopatrywali, bo w sklepach posucha. Ile tam było zwierząt:(... Wróciliśmy z kociakiem na rękach. Malizna ruda z bursztynowymi oczami:), długowłosa w typie syberyjskim, przemycona przez granicę w kieszeni sukienki mojej Mamy. Co to był za nieziemski kot, że olaboga:) Z chorobą sierocą niestety, ciumkający do końca pidżamy. Przekochany, wystarczyło się położyć i już wskakiwał z rozpędem na cyc ugniatać, a swoje ważył;) Nochala pakował do wszystkich możliwych dziur na buzi, w sensie ludzki nos, ucho, a i oko było wymyte tym jęzorem pilingującym.
Miziak nad miziakami, mimo że nie był kastrowany. Kto wtedy na głębokiej prowincji o tym wiedział... Pamiętam, że jeździliśmy do lasu po piasek do kuwety i były robione zapasy na zimę... swoją drogą zastanawiam się jak to się stało, że kot nie zasmrodził chałupy, pamiętam tylko, że znaczył jak był zazdrosny o moją i jego Mamę:) Hit, który przeszedł do wspominek rodzinnych, że nalał raz na nogi mojego Taty jak rodzice spali...
Oj się rozpisałam...
Tuptaku rozpieszczany, cudnie, że nabierasz masy i mocy. Edytko tak się cieszę, że Bursztynowe Oko wraca do foremki! Zmorowatość z kotem na głowie i podejściem do Nowego mnie na łopatki rozłożyła. Ależ Ty masz szczęście do zwierząt i one do Ciebie!
PS. Dzięki za kciukasy, szczęśliwe były, że ho ho. Obroniłam się nadspodziewanie dobrze, uczelnia chce nawet mojej zgody na upublicznienie pracy dla dobra ogółu:) Się dowartościowałam:) Gdyby ktoś potrzebował rady w kwestiach formalnych dotyczących zatrudnienia, rodzaje umów, plusy i minusy itp., to się polecam.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 160 gości