Filipek umarł 2 listopada...
Jedna z nowych dziewczynek - szylkretka Pąsia pojechała do domu.
Franek i Bonifacy stracili dom, na który tak długo czekali. Pan wydawał się poważny, zaangażowany, tylko komplikacje zdrowotne (złamanie nogi) przeszkadzały w przeprowadzce. Kiedy zdrowie się poprawiło i już byliśmy właściwie umówieni na odwóz kocurków, Pan przestał się odzywać i nie odbierał telefonu. Cóż...
Na szczęście, po zrobieniu nowych ogłoszeń znalazł się inny fajny domek. Nastąpiła mała zmiana -z Frankiem do domu pojedzie Staś. Staś jest kocurkiem bardzo nieśmiałym, nawet przede mną jeszcze czasem ucieka. We Franku będzie miał wsparcie. Chłopaki przeprowadzą się w piątek.
U Tasiemki dalszy ciąg komplikacji zdrowotnych. Powtórzyłam RTG, zrobiłam echo serca, jeszcze raz badania krwi - wszystko wyszło w porządku. Na RTG nie było zmian.
Tasiemiec, wyciągnięty z jej brzucha, pojechał na specjalistyczne badania. W związku z tym, że był w formalinie, nie można było zbadać jego DNA. Jednak na 90% okazało się, że jest to bardzo rzadka azjatycka odmiana, w Europie wykryta tylko u 10 osób i psa. Tasiemka miała kolejną operację - otworzono jej jamę brzuszną i okazało się, że ma jeszcze trochę tego pasożyta/pasożytów, chociaż dużo mniej niż poprzednio. Świeża próbka pojechała na badania DNA.
Na szczęście, najprawdopodobniej, tasiemcem tym można się zarazić tylko przez zjedzenie zakażonego nosiciela - w przypadku ludzi były to węże, w przypadku Tasiemki najprawdopodobniej żaba. Tasiemka nie jest więc zagrożeniem dla innych zwierząt i ludzi, chyba że ktoś ją zje

. Utrudnia to jednak pozbycie się tasiemca z organizmu - można to zrobić tylko chirurgicznie.
Tasiemka czuje się dobrze, nawet dużo mniej kaszle. Jak dojdzie do siebie po operacji, zrobimy jej endoskopię klatki piersiowej, żeby zobaczyć czy tam czegoś nie ma.
Pruszkowianki powoli się oswajają.
Zara je serek z łyżeczki

. Sypia w nogach łóżka. Jest bardzo mną zainteresowana, ale nie pozwala się dotknąć. Czasem tylko, jak leżymy w łóżku, pozwoli dotknąć swoich łapeczek, albo sama paca bez pazurów moją rękę.
Tola pozwala się czasem dotknąć i wygłaskać pod bródką, wtedy mruczy. Obie z Tosią ocierają się o mnie i barankują podczas szykowania kolacji.
Tosia mnie zaskoczyła. Już dwa razy się zdarzyło, że nie uciekła, kiedy podeszłam do niej, żeby ją pogłaskać. Co więcej, zaczęła mruczeć, wyginać się, a potem położyła się na plecach i rozłożyła nóżki do głaskania brzucha. Po kilkuminutowym mizianiu, przeciągnęła się i spokojnie odeszła.
Majeczka już nie ucieka na sam mój widok. Mogę chodzić po mieszkaniu, pod warunkiem, że zbytnio się do niej nie zbliżam. Sypia na widoku i nie unika już mojego wzroku.
Cudo już nie jest tak zastraszone. Wprawdzie przebywa głównie w sypialni i przestała lubić inne koty, oprócz Tasiemki, ale nie jest już taka wystraszona. Je normalnie, pięknie się bawi sama lub ze mną i wychodzi na małe wycieczki do reszty mieszkania.
Adopcje powoli się ruszają, więc mam nadzieję, że pozbędę się wreszcie większości tego, co pozbierałam przez wiosnę i lato

.
Edit: Zapomniałam o największym dzikusie - Efezce

.
Efezka jest łakomczuchem, chociaż nie utyła na mojej kuchni

. Kiedy szykuję mokre jedzenie, Efezka siedzi obok, na blacie i mruczy. Kilka razy już się zdarzyło, że kiedy nakładałam jedzenie na talerzyki, Efezka ocierała się o moją rękę lub ją zbarankowała

.
Poza tym czuje się dobrze, już tak często się nie zakłacza. Polip chyba nie odrasta, bo się nie drapie, nic nie śmierdzi. Osoba postronna

stwierdziła, że Efezka ma ładniejsze futerko.
Niestety, zawieźć ją na kontrolę do weta nie jest łatwo, więc jej spotkania z lekarzem ograniczam do minimum. Jakiś czas temu musiałam ją jednak pokazać lekarzowi, bo była apatyczna i nic nie jadła, prawie cały czas spała. Łapnie jej zajęło mi mnóstwo czasu, a żeby ją zbadać, trzeba było zastosować sedację. Okazało się, że ma problem z GDO i bolało ją gardło. Dostała długodziałające leki, bo podawanie jej zastrzyków, a nawet tabletek, to marzenie ściętej głowy.