Sova, hyhyhy
ja żem była rano na dyżurze,
mnie zaskoczyło, że wszystko w miarę było OK, nikt się za bardzo nie prał, poza tymi końskimi zalotami Berta do Gosi - ona mu pupę, a on jej z liścia
brzydkie kupy: Amelii (już pojutrze można odrobaczyć ponownie), Jenny, Gosia też nie za ładna, ale u nikogo nie widziałam robaków. Aśka bardzo płakała, to się ugięłam i ją wzięłam zamiast Amelii na zewnątrz, tylko na parę godzin, Mikuś, przyłazisz i możesz dać z powrotem Amelię. Bo tak sobie myślę, że ona też stresuje inne koty, które nawet przejść nie mogą żeby ich nie obsyczała i nie obwarczała. A jak otworzyłam wolierę na dyżurze, to Aśka rzuciła się do misek, nie wiem, może się boi przy innych kotach jeść?
No i wygląda na to, że mamy wreszcie tego białego pełnojajecznego kocurka, wsadziłam go do boksu 2, na razie jeszcze wystraszony.