Po nieprzespanej nocy z wielkim żalem zapakowałam głodnego Gacusia do transporterka i pojechaliśmy.
Po drodze wpadliśmy na cioci psi, która przekazała ciekawe bazarkowe fanty na potrzeby ziwerzaczków w potrzebie.
Gacuś wyluzował się w towarzystwie Lolki i Iwo
szybka kawa no i pojechaliśmy na 11:15 do lecznicy
Gacuś przykleił sie do mnie, jakby czuł co go czeka.
Najpierw warzenie (2,5 kg) potem głupi jaś i już zostawiłam Gacusia
Wróciłam po niego o 14:00. Był juz wybudzony i gotowy na powrót do domu.
Dostałam instrukcje od prof. Adamiaka, otrzymałam katę informacyjna, opłaciłam fakturę ( i tu miła niespodzianka

P. prof. potraktował nas bardzo promocyjnie zostaliśmy policzeni w cenie jednej łapki za co bardzo serdecznie dziękujemy) kupiłam kołnierz i pojechaliśmy.
Gdy dojechalismy Gacus już nieco sie ożywił, ledwo co mu kołnierz założyłam.
Z bólem serca włożyłam go do klatki, w której spędzi 4 tygodnie
Niestety po 6-8 tygodniach czeka Gacusia wyjęcie drutów co zostanie połączone razem z kastracją (ze względu na obciążenie genetyczne Gacuś nigdy nie powinien mieć dzieci).
Jak na razie jest bardzo ruchliwy, wije się jak wąż, nie wie co z nim się dzieje. Pewnie czeka mnie kolejna nieprzespana noc.
Przez kolejne dni mam jeżdzić codziennie na kontrol i podawanie leków.
A oto pacjent


