Z moim zdrówkiem jest ok (odpukać

)
Z koteczkami też lepiej, jeszcze tu i ówdzie zakrapiam oczka, jeszcze Maniuś ma zatkany nosek, Jędruś też (u niego to już prawie standard ale to już tak będzie), jeszcze Misia ucieka przede mną, ale jest znacznie lepiej (też odpukać).
Skrzaty się zaokrągliły, pozostałym też apetyt służy, nawet bardzo służy
Skutkiem tego dziś znowu muszę zamówić kolejne puchy. Mięsko jest pochłaniane w każdej postaci i w każdej ilości. Wtedy też mam wrażenie, że w domu nie mam łagodnych domowych mruczków ale jakieś dzikie koty. Mięsko szczególnie kochają skrzaty i Jędruś. Odgłosy, które wydają przy konsumpcji mięska dają tak silne tego wrażenie

ale to dobrze, moja mama zawsze mówiła: lepiej wydać na piekarza niż na lekarza (przepraszam tu lekarzy

).
Wszystkie koty zrobiły sie tak niesamowicie miziankowe, nawet Sarunia coraz częściej pakuje się na kolanka i domaga głasków i mizianek. Żabka niby to udaje macho, na rękach jest be ale przy głaskach robi taki wygibasy, że łza się w oku kręci ze wzruszenia, jakoś tak mam do niego specjalny stosunek, może dlatego, że urodził się u mnie i cieszy mnie, że jako jedyny z obecnego stadka nigdy nie zaznał zła i ma tak szczęśliwe dzieciństwo, ups... kociństwo

.
Tak w ogóle to przydałaby się dodatkowa para rąk do pieszczenia kotów, nie ma ktoś na zbyciu?
Zbieram się do zrobienia ponownego bazarku, bo trochę rzeczy zostało z poprzedniego, dostałam też trochę nowych rzeczy. Może uda się coś sprzedać bo każdy grosz się przyda.
Dziękuję cioteczkom za wierne odwiedziny w naszym wąteczku, jak dobrze mieć przyjaciół
Zaabsorbowana stadkiem zapomniałam rozliczyć się za październik, obiecuję zrobić to niedługo, może w weekend znajdę chwilę ale już dziś bardzo, bardzo dziękuję za wsparcie, zarówno te finansowe jak i moralne, dodajecie mi sił, dziękuję
