Z tego, co wiem, to kot białaczkowy nie powinien mieszkać z kotami zdrowymi. O przyszłości Kukiego zadecyduje oczywiście Fiona, ale ja nie wydałbym chorego kota do domku, gdzie miałby kontakt ze zdrowymi i prawdopodobnie by je zaraził.
A jaka to była przygoda z ta nóżką, że taka kontuzja?
Nie pamiętam, co dokładnie przydarzyło się Kukiemu. Był kotem wychodzącym, uległ wypadkowi. Był leczony, ale bez efektu - nadal ciągnął nóżkę za sobą. Groziła mu amputacja. Jego właściciele zdecydowali się w tej sytuacji na eutanazje, gdyż uważali, ze kot poruszający się na trzech łapach nie ma szans na zewnątrz. Spotkaliśmy ich na poczekalni i zdecydowaliśmy się przejąc kocurka.
Decyzja o amputacji została początkowo podtrzymana przez lekarza. Potem jednak zdecydował się na usztywnienie łapy - chyba na 6 tygodni. Mieliśmy wszyscy nadzieje, ze po zdjęciu gipsu kot będzie miał łapkę sztywna, ale ze... będzie ja miał. Tymczasem rzeczywistość przekroczyła nasze i lekarzy najśmielsze oczekiwania. Kuki odzyskał czucie w łapce i kontrole nad nią. Oczywiście nadal nie ma mowy o wypuszczaniu go na zewnatrz, bo na te łapkę zawsze trzeba będzie uważać, ale nie ma tez mowy o amputacji.
A co do jakości życia...
Jasne jak słońce, jakość życia jest bardzo ważna - tylko często kot po miesiącu takiego wspaniałego życia ginie pod kołami. Biorąc kota (psa zresztą także), bierze się na siebie odpowiedzialność za tego zwierzaka. Jakos nikt nie oczekuje, ze wyadoptowany pies będzie biegał luzem i hasał sobie radośnie po polach, lasach i drogach. Czemu wiec pozwalać na to kotu?