<alata>, przepraszam Cię najmocniej za to 'oświecanie'

; ot, tak sobie chlapnęłam, luźno. Zdalnie czasem trudno wyczuć rozmówcę i jego np. poczucie humoru; banialuki jakie czytuję, wprawiają mnie niejednokrotnie w osłupienie, choć za alfę i omegę się nie uważam. Fundnij sobie dostawę z powietrza

, wtedy tylko własny domowy router zgaśnie jeśli zdarzy się awaria prądu. Tak miałam 2 nocki temu

przez godzinę, właśnie czytając o Malutkiej.
Mimo mej ułomności starcza mi empatii by sobie wyobrazić, że Luiza (chyba tak ma na imię) przyjechawszy z Malutką na badania absolutnie nie miała głowy by pisać, bo stale jest z nią i dogląda, troszczy się. Dla Malutkiej to na pewno duży stres - wiele godzin podróży i potem obcy ludzie, badania. Ciekawe, jak ona to wszystko zniosła, taka maleńka ?
Oczekiwałam informacji od
<ogonii>, skoro wydawała się dobrze zorientowana i towarzysząca (?) na miejscu. Tyle.
Nadal z niepokojem oczekuję wiadomości o Foczce, i oby jak najlepszych. A Luizę podziwiam z całego serca za niezwykłą determinację
Za to, że tak nas wszystkich poruszyła i zmobilizowała szukając pomocy dla Kiciulki
