Witajcie
Wczoraj w lecznicy Tymonek zebrał
komplimenta - jedna z wetek z rozczuleniem stwierdziła, że wcześniej wyglądał jak siedem nieszczęść, a teraz jak sześć

Ja też odnoszę takie wrażenie

No i chyba troszkę sił wróciło, bo Tymonek bardzo, bardzo się wkurzał podczas kłucia doopki. Nasz wet stwierdził, że coś czuje, iż da nam jeszcze chłopak popalić
Plan jest taki - tydzień spokoju bez wizyt w lecznicy, spanko, jedzonko, mizianko i przyjmowanie leków w domu. W przyszłą środę badamy krew i myślimy co dalej (tzn. weci myślą, a ja słucham

). Jeśli leukocyty nie spadną, albo wzrosną to będziemy rozważać pobranie szpiku (ale wszyscy mamy nadzieję i przeczucie, że takiej konieczności nie będzie, bo to ostateczność). W dużo dalszej przyszłości czeka Tymusia oczyszczenie ostatnich dwóch zębów, które są w fatalnym stanie i być może usunięcie śrutu. W bliższej (ale jeszcze nie w tym tygodniu) doczyszczanie sierści i skóry. Póki co, mam powycinać co większe dredy. No i jeszcze wizyta u okulisty, ale to też dopiero za jakiś czas.
Tymonek jest bardzo wdzięcznym obiektem do podpasania - zjada grzecznie 2 puszeczki recovery dziennie, pogryza suchym i chętnie wcina każdą inną zaproponowaną pozycję

Wszystkie tabletki umoczone w Calopecie wsuwa wzorcowo, tylko syropku z betaglukanem nie chce ze strzykawki
pobierać. W tej sytuacji kupiłam w lecznicy 10 tabletek scanomune i zaraz będę szukać w necie ImmunodoluCat.
A teraz wieści z dzisiejszego poranka. Kiedy się obudziłam i pomaszerowałam do łazienki, zastałam otwarte drzwi do łazienki

(musialam nie domknąć, bo żadne footerko sztuki otwierania tych drzwi nie opanowało). Już miałam wizję szukania przerażonego Tymonka po wszystkich zakamarkach domu, a co zobaczyłam? Rozpartego na własnym posłaniu Tymona, który ma absolutnie w nosie fakt, że w nocy odwiedziły go koty i piesy, wyżarły co jeszcze w miskach zostało i pewnie próbowały się zaprzyjaźnić. W końcu chłopak jest u siebie, to co się będzie gośćmi stresował

Odetchnęłam z wielką ulgą, wytuliłam, nakarmiłam, leki podałam i zajęłam się własną toaletą. I wiecie co? Tymonek sobie chodził, powolutku, ale przechadzał się po swoim "apartamencie". Dla mnie to widok po prostu cudowny był!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam dobre przeczucia, wielkie nadzieje i dobry humor

Tymonek będzie wracał do zdrowia i sił
Jest kochany, rozmruczany i na pewno ma silną osobowość

Wspaniały z niego Tymianek
Uściski przesyłamy i upraszamy o dalsze kciuków zaciskanie
Tadira

bardzo, bardzo dziękujemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!