Wczoraj, po powrocie z pracy, Brunek miał wyczyszczone obie miseczki z jedzenia - i tą z mokrego i tą z suchego
Również wczoraj Brunek miał pierwszą wycieczkę po naszym nowym parkiecie
Otworzyłam mu drzwiczki, On zobaczył nasze koty i od razu wybiegł na mieszkanko. Obiegł kuchnię i salon. Banshee okrutnie na Niego burczała i nawet dała mu po głowie troszkę. Brunek jednak to twardy facet i w ogóle, absolutnie w ogóle się tym nie przejmuje. Podszedł do klatki, otarł dwa razy pyszczkiem o drzwiczki i wszedł do środka. Potem jeszcze raz na chwilkę wyszedł. Niestety u mnie musi być w klatce

Na szczęście już coraz swobodniej się czuje i zaczyna przyjmować za normalność, że można jeść z miski trzymanej w mojej dłoni (dziś rano nawet jadł z miski trzymanej przez TŻ-ta)
Zastanawiam się czy watek Bruna lepiej trzymać na kotach czy na kociarni?? Wiem, ze dla Bruna byłoby dobrze jakby mógł mieszkać jeszcze jakiś czas u nas i to nie w klatce, ale na razie to niemożliwe. W dodatku moje koty źle reagują. Bruno musi znaleźć odpowiedni dom.
Niestety martwię się o moje koty

Niedawno przeżyły przeprowadzkę a teraz znów Bruno jest w domu (same stresy). Staramy się im poświęcać duzo uwagi, pierwszy raz mogą spać z nami w sypialni (ba, w łóżku nawet) a mimo to nie jest dobrze.
Dziewczyny robią się nieufne i "agresywne" w stosunku do siebie

Burczą na siebie, syczą, straciły kontrolę w zabawie. Kiedyś owszem zdarzyło się jakieś miauknięcie jak jedna za mocno ugryzła drugą w doopkę. Teraz miaukanie z bólu jest częste. No i to burczenie i syczenie, i stroszenie ogonów.
Frostie przeżywa do tego stopnia, że zaczęła wymiotować po powrocie Bruna. Jest jakaś zamknięta w sobie, niepewna, chyba czuje się zagrożona

Od weta dostała krople przeciwwymiotne i przeciwlękowe

Zastanawiałam się czy nie napisać do ryśki w sprawie kropelek dla całej trójki?