Nie sądzę aby Misza szybko opuścił klatkę i małe nadzieje aby sam kiedykolwiek przyszedł do człowieka. Misza to bardzo bojaźliwy i mocno doświadczony życiem kot. Być może nigdy wcześniej nie mieszkał w domu. Widzę jednak jaką ulgę przyniosła mu amputacja małżowiny. Wydaje się być rozluźniony, sporo się myje, wrócił mu apetyt a sypia w tak swobodnych pozach, że gęba sama się człowiekowi śmieje.
Z Londą jest nie halo. Zaczęło się od spadku łaknienia i osowiałości. Wyglądała jakby bolało ja gardło, ale w pysiu wyszystko OK i tak ogólnie na oko nic jej nie dolega. Po antybiotyku i Bezo-Pet ożywiła się, ale zaczęła wymiotować. Niezbyt często, bo ze 2 razy dziennie. Dokarmianie nie ma sensu gdyż to co się w nią wmysi zwymiotuje po kilku godzinach. Dzisiaj muszę zabrać ją do weta zeby choć nawodnić podskórnie i może by się przydało USG, ale wykonanie tego u Londy na żywca cienko widzę.
To nie ladnie. Ostatnio cos wiele futerek choruje i nie wiadomo na co. Ktores z moich wczoraj tez wymiotowalo, ale nie dopilnowalam ktore i caly czas, jak jestem w domu, obserwuje. W tym nawodnianiu sa jakies witaminy w srodku, czy sam plyn? Spekulacje sa zbedne, bo nie wiadomo o co chodzi. Mniejmy nadzieje, ze nic strasznego nie bedzie.